Rywalizujący w klasie lekkich pojazdów SSV 18-letni Eryk Goczał został zwycięzcą pierwszego etapu Rajdu Dakar. Dziewiąty wśród kierowców samochodów był Jakub Przygoński.
W niedzielę uczestnicy Rajdu Dakar mieli do pokonania 602,56 km (w tym 367 km odcinka specjalnego). Start i metę zlokalizowano w Sea Camp nad Morzem Czerwonym, gdzie odbył się sobotni prolog.
Mamy za sobą pierwszy etap Rajdu Dakar. Dzisiaj mieliśmy do pokonania 367 kilometrów naprawdę przepięknej trasy. Trzeba było naprawdę bardzo uważać na kamieniach. Około setnego kilometra złapaliśmy kapcia. Natomiast później rozpoczęły się wydmy - ogromne, patrzyło się na nie wysoko jak na wieżowce gdzieś w mieście. Tam udało się odrobić trochę cennego czasu. To było piękne "zapoznanie" z Dakarem. Nie mogę się doczekać kolejnych trzynastu prób - relacjonował Eryk Goczał, reprezentant Energylandia Rally Team. Jadący z hiszpańskim pilotem Oriolem Meną najmłodszy z "klanu Goczałów" wygrał pierwszy etap rywalizacji w kategorii lekkich pojazdów SSV. Trzeci czas uzyskali Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk. Siódmy był ojciec Eryka i brat Michała - Marek Goczał, jadący z Maciejem Martonem.
To był na pewno bardzo trudny etap i mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia. Tuż przed strefą tankowania dojechaliśmy do Eryka, później złapaliśmy kapcia. Na szczęście udało się go dosyć szybko zmienić. Z tankowania wyjechaliśmy razem, jechaliśmy niemal koło w koło i później złapaliśmy kolejnego kapcia. A to jeszcze nie był koniec przygód... Jestem zadowolony z wyniku, bo naprawdę mieliśmy dzisiaj sporo emocji i wszystko mogło się skończyć zupełnie inaczej - podkreślił Michał Goczał.
Dakar pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Nie przebiliśmy opony, ale kamień dostał się chyba gdzieś między zacisk i kompletnie uszkodził nam felgę. Wyciągnęliśmy podnośnik - okazało się, że jest zepsuty. Staraliśmy się jakoś podkopać ten samochód, aby wymienić koło. Próbowaliśmy zatrzymywać innych zawodników. Jeden z nich się zatrzymał i pożyczył nam podnośnik, za co serdecznie dziękujemy - dopiero wtedy udało się zmienić koło. Nasz Can-Am się trochę gotował - mam nadzieję, że mechanicy sobie z tym poradzą. Odcinek bardzo mi się podobał, początek był ciężki, ale teraz może być już tylko lepiej - mówił na mecie Marek Goczał.
W rywalizacji samochodów kolejny triumf odniósł zespół Audi. Po zwycięstwie w prologu Szweda Mattiasa Ekstroema, tym razem najszybszy był Carlos Sainz. Hiszpan był lepszy od Francuza Sebastiena Loeba (Hunter) i od Saudyjczyka Yazeeda Al Rajhi (Toyota). Dziewiąty Przygoński stracił do Sainza ponad osiem minut i także dziewiąty jest w klasyfikacji generalnej.
Mieliśmy dzisiaj dobre tempo, samochód świetnie się spisywał. Jesteśmy zadowoleni, bo to jego pierwsze kilometry w boju. W pierwszej części pierwszego etapu było mnóstwo kamieni. Przecięliśmy jedną oponę, musieliśmy się zatrzymać i straciliśmy przez to kilka minut. Potem jechaliśmy po mokrych wydmach z camel grass, dodaliśmy gazu i na pewno odrobiliśmy trochę czasu - opisywał Jakub Przygoński.
Dużo emocji sprawili motocykliści. Już na początku etapu z rajdu musiał się wycofać jego ubiegłoroczny zwycięzca Australijczyk Sam Sunderland. Później z etapowego zwycięstwa cieszył się jego rodak Daniel Sanders (GasGas), ale otrzymał karę za przekroczenie prędkości i spadł poza podium.
W tej sytuacji zwycięzcą został Amerykanin Ricky Brabec (Honda), wyprzedzając Argentyńczyka Kevina Benavidesa (KTM) i swego rodaka Masona Kleina (KTM). Maciej Giemza (Husqvarna) zajął 22. miejsce. W klasyfikacji generalnej prowadzi Brabec.
W kategorii quadów Kamil Wiśniewski (Yamaha) był siódmy. Jest także siódmy w klasyfikacji generalnej ze stratą ponad 20 minut do prowadzącego Francuza Alexandre'a Giroud (Yamaha).
W poniedziałek uczestników Dakaru czeka drugi etap, z Sea Camp do Aluli (589,07, w tym 430 km to odcinek specjalny.