33-latek, który w niedzielę w Prusicach zastrzelił swoich najbliższych i popełnił samobójstwo, czuł się szykanowany przez przełożonych – wynika z oświadczenia jego kolegi, Piotra B., oficera straży granicznej.

REKLAMA

Dwa lata temu 33-letniego Jacka F. zawieszono w czynnościach służbowych. Kilka miesięcy temu wraz z Piotrem B. został oskarżony o ujawnienie tajemnicy służbowej. Wkrótce miał stanąć przed sądem.

Akt oskarżenia z klauzulą tajności czeka w sądzie w Kłodzku. Piotr B. twierdzi, że odmawiano im prawa do obrony i nie uwzględniano wniosków dowodowych, które przemawiały na ich korzyść.

Sprawa niedzielnego zabójstwa jest bardzo zagadkowa. Być może więcej szczegółów pojawi się po sekcji zwłok. Wyniki badań będą znane już dziś. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Trzebnicy.

W niedzielę wieczorem w podwrocławskich Prusicach rozegrała się tragedia. Podczas rodzinnej kolacji oficer straży granicznej postrzelił 5 osób, po czym targnął się na swoje życie.

Na miejscu śmierć poniosły dwie osoby: jego 1,5-roczny synek i szwagierka. Wczoraj nad ranem w szpitalu we Wrocławiu zmarła ciężko ranna żona 33-latka – prokurator z Trzebnicy. Pod opieką lekarzy w stanie krytycznym nadal przebywają teściowa i ojczym Jacka F.

Oficer, jak ustalono, strzelał z broni krótkiej, prywatnej, na którą miał pozwolenie.

Mieszkańcy Prusic wciąż zadają sobie pytanie: dlaczego doszło do tragedii. Oszalał? To dlaczego tak precyzyjnie strzelał? Nie układało mu się z żoną? To dlaczego zabił małe dziecko? Pytania się mnożą się. W Prusicach był reporter RMF Michał Szpak. Posłuchaj jego relacji: