Policja obserwowała nie to mieszkanie – to jeden błędów, popełnionych podczas feralnej akcji w Poznaniu, kiedy policjanci zastrzelili omyłkowo 19-latka, a jego kolegę ciężko ranili. Mija dokładnie rok od tej tragedii.

REKLAMA

W kwietniu 2004 roku czterej funkcjonariusze grupy poszukiwawczej Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu 39 razy wystrzelili w kierunku samochodu, którym jechało dwóch 19-latków.

Policjanci myśleli, że w aucie jest groźny gangster Sebastian Sz., podejrzany o napady z bronią w ręku i handel narkotykami. Pasażer Łukasz T. zginął na miejscu, jego kolega Dawid L. do końca życia będzie inwalidą.

Dziś, w rok po tych wydarzeniach, wiadomo, że policjanci obserwowali nie to mieszkanie, co trzeba, jechali nie za tym samochodem i strzelali do niewinnych osób. Policjanci tłumaczyli, że samochód nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Nie była to jednak typowa kontrola – funkcjonariusze byli w cywilu, jechali nieoznakowanym samochodem.

Czterech policjantów zostało zawieszonych w czynnościach służbowych – prokuratura uznała, że nie powinni oni chodzić z bronią po ulicy. Funkcjonariusze poczuli się dotknięci i złożyli zażalenie, sąd rozpatrzy je w przyszłym tygodniu. Kilkanaście dni temu prokuratura przedstawiła tym policjantom zarzuty, ale nadal nie udało się ustalić, kto zabił, bo zabrakło dowodów.