Iraccy partyzanci ostrzelali minionej nocy koło Kirkuku jeden z amerykańskich patroli. Zginęło dwóch żołnierzy, a jeden został ranny. Od czasu zakończenia głównych działań wojennych w Iraku zginęło już 103 amerykańskich żołnierzy.
Rano iraccy bojówkarze uderzyli ponownie, tym razem w Faludży - miejscowości leżącej 50 km na zachód od Bagdadu. Rakieta trafiła tam samochód przewożący broń i amunicję. Przejeżdżał tędy konwój, składający się z trzech dżipów. Nagle jeden z nich stanął w płomieniach i doszło do wielkiej eksplozji. Byli chyba jacyś ranni cywile - opowiadał jeden z Irakijczyków.
Amerykanie twierdzą, że tuż przed ostrzałem samochód zepsuł się, a żołnierze wysiedli z niego. Dlatego w tym ataku nie było ofiar wśród wojskowych.
W Karbali natomiast - świętym mieście szyitów w polskiej strefie stabilizacyjnej - napięcie trochę opadło. Iracka policja wraz z siłami koalicji przeprowadziła tam operację przeciwko bojówkarzom. Zatrzymano ponad 30 osób.
W czwartek wieczorem partyzanci ostrzelali tam patrol amerykańskich żołnierzy i irackiej policji - zginęło trzech Amerykanów i dwóch Irakijczyków. Dzień później pod ostrzałem znaleźli się Polacy. Na szczęście tym razem nikt nie został ranny.
18:20