Pieniądze w zamian za informacje - taki łapówkarski proceder nie jest wyłączną specjalnością pogotowia. Policjanci z Mińska Mazowieckiego uwikłani w aferę łapówkarską stanęli przed tamtejszym sądem. Siedmiu stróżów prawa oskarżono o przyjmowanie pieniędzy od firm holowniczych w zamian za informacje o wypadkach drogowych.
Wszystko wyszło na jaw, gdy sprawą mińskich policjantów zainteresował się Wydział Spraw Wewnętrznych Komendy Mazowieckiej. Policjanci mieli dostawać od pomocy drogowych po kilkaset złotych. W zamian płacący haracz miał pierwszeństwo w odholowywaniu samochodów. Po długim śledztwie prokurator zgromadził dowody i wczoraj odczytał akt oskarżenia w obecności mińskiego sądu. Na sali sądowej stawili się wszyscy oskarżeni. Pozwoliło to sędzi otworzyć przewód, a prokuratorowi odczytać akt oskarżenia. Na tym się jednak skończyło. Rozprawa została odroczona i to na długo. Kolejny raz policjanci pojawią się na ławie oskarżonych 8. maja. Co ciekawe nikt nie zawiesił ich w wykonywaniu obowiązków. Informatorzy, z którymi rozmawiał reporter RMF twierdzą, że łapówki krążą z rąk od rąk nadal. Ci, co nie płacą po prostu wypadają z rynku, nie mówią jednak o sprawie, bo się boją. Uczciwi policjancie, także niechętnie mówią o tym co się dzieje w Mińsku. I oni się boją. Wczorajsze publikacje o mińskich policjantach wywołały sygnały o podobnych procederach w innych częściach Polski.
05:30