Zakopiański sąd skazał wczoraj na rok i trzy miesiące więzienia oraz 5 tysięcy złotych grzywny Romana P. Mężczyzna brał udział w sprowadzeniu i ukryciu samochodu, który posłużył zabójcom „Pershinga” - domniemanego szefa gangu pruszkowskiego. Gangster zginął w grudniu 1999 roku w Zakopanem. Dotąd żaden z zabójców nie stanął przed sądem.

REKLAMA

Roman P. prowadził jeden ze znanych zakopiańskich pubów. Wyjaśniał, że na prośbę jednego z klientów pojechał poza Zakopane, a w drodze powrotnej jechał przed samochodem marki audi – to właśnie to auto (wcześniej skradzione) posłużyło zabójcom „Pershinga”. Roman P. wskazał także miejsce gdzie bezpiecznie można było pozostawić samochód. Dopiero potem miał się dowiedzieć, że proszący go o przysługę klient to Ryszard Niemczyk – teraz poszukiwany listem gończym, według policji jeden z zabójców „Pershinga”. Mężczyzna nie odpowiadał jednak wczoraj za pomoc w organizacji zabójstwa, ale za paserstwo. Sąd przychylił się do wniosku jego obrońców, żeby uznać winę bez przeprowadzania postępowania dowodowego. Skazał go na rok i 3 miesiące – czyli tyle, ile spędził już w areszcie oczekując na rozprawę.

45-letni Andrzej K., ps. "Pershing" został zastrzelony 5 grudnia 1999 roku w Zakopanem. Mężczyzna został podziurawiony ośmioma kulami z broni maszynowej, zmarł w szpitalu. Sprawcy zabójstwa zbiegli. O morderstwo jest podejrzany Ryszard B., gangster powiązany z gangiem wołomińskim, zatrzymany w styczniu ubiegłego roku w Meksyku. Oprócz niego o zabicie "Pershinga" podejrzany jest również Ryszard Niemczyk, który w październiku 2000 roku uciekł z więzienia w Wadowicach. Do dziś przebywa na wolności.

Andrzej K. był jednym z szefów gangu pruszkowskiego. Sam mówił o osobie, że jest zwykłym mechanikiem samochodowym. Wiele razy wchodził w konflikt z prawem. Siedział w więzieniu za kupno samochodu, o którym wiedział, że jest kradziony. Był również skazywany za wymuszenie fikcyjnego długu - 20 000 dolarów, a także za przemyt papierosów. Kilka razy unikał zamachów - w lipcu 1994 roku pod jego mercedesem eksplodowała bomba. Wcześniej postrzelono jego ochroniarza - tylko dlatego, że był podobny do swojego szefa.

foto Archiwum RMF

06:10