Przez dwie godziny Państwowy Szpital Kliniczny nr 1 we Wrocławiu był zamknięty, w Prudniku anestezjolodzy ze szpitala miejskiego zrezygnowali z pracy – to tylko kilka przykładów dzisiejszych protestów służby zdrowia. Największy odbył się w Warszawie. Na ulice wyszło ok 600 pielęgniarek i położnych.
Protestujące kobiety odwiedziły Kancelarię Premiera. Według nich, zostały tam potraktowane arogancko i lekceważąco. Na propozycję powołania międzyresortowego zespołu ministrów, który zająłby się jak najszybszym rozwiązaniem obecnych problemów służby zdrowia, miały usłyszeć od szefa Kancelarii Premiera, Marka Wagnera, że zespoły powołuje się wtedy, kiedy dziecko zrobi siusiu w pieluchę i daje mu się smoczek.
Pielęgniarki i położne udały się potem pod Pałac Prezydencki i Ministerstwo Zdrowia.
Protestujace żądały przede wszystkim większych nakładów na służbę zdrowia. Dziś pielęgniarki i położne pytają: jak długo środki finansowe przeznaczone na płace dla pracowników, na fundusze socjalne będą łatać dziury zespołów opieki zdrowotnej - mówiła jedna ze związkowych liderek. Protestujące panie piętnowały również upolitycznienie systemu opieki zdrowotnej w Polsce.
Pielęgniarki i położne niosły ze sobą makietę okrągłego stołu, czyli symbol pomysłu ministra zdrowia na poprawę sytuacji w tym sektorze.
Pikietę obserwował reporter Roman Osica. Posłuchaj jego relacji:
Foto: Archiwum RMF
22:45