"Mówię jak jest. Słyszałam, że ten lek zwiększa jej możliwości o dwadzieścia procent i bez niego nie mogłaby tak szybko biegać. Pytanie - czy mogłaby biegać tak szybko bez tych leków? No, mogłaby, czy nie? Sprawdził to ktoś? Bo jakoś nie słyszałam" - powiedziała Petra Majdic na łamach "Przeglądu Sportowego". Słowenka w ostrych słowach odniosła się do leku na astmę, który zażywa Marit Bjoergen.
Nazwę przyjmowanego preparatu Norweżka ujawniła tuż przed mistrzostwami świata. Chciała w ten sposób uciąć spekulacje na temat swojej choroby. Po raz pierwszy dyskusja rozgorzała podczas igrzysk olimpijskich. Wówczas to Justyna Kowalczyk zaatakowała Marit Bjoergen.
Nie chodzi mi jednak o to, żeby powtórzyła się sytuacja z igrzysk, kiedy na ten temat wypowiedziała się Justyna Kowalczyk. Istnieje jakaś komisja, która dała jej pozwolenie na przyjmowanie tych specyfików, więc bierze i wszystko jest zgodnie z prawem - zaznaczyła Słowenka, która wywalczyła brązowy medal w sprincie techniką dowolną.
Chodzi mi o to, że człowiek może korzystać z tego, z czym się urodził. Jeśli urodziłeś się, aby być mistrzem i twoje ciało na to pozwala, wszystko w porządku - bądź mistrzem. Jeśli nie, masz problem. Zmierzam do tego, że dzisiaj mamy wielki problem z tym, co jest, a co nie jest dozwolone. Zawsze dochodzić będzie do kalkulacji. To powód, dla którego istnieje doping - mówi Słowenka.
Norweżka często powtarza, że bez leków nie mogłaby rywalizować z najlepszymi. A może by mogła? Nie wiemy tego, ja nie wiem - pyta retorycznie Majdic.