Olsztyński sąd nie jest przystosowany do rozstrzygania rosnącej z każdym dniem liczby spraw. Procesy ciągną się latami. Ostatnio nie można było zakończyć głośnej sprawy przeciwko właścicielom cukierni, której ciastkami zatruło się ponad 150 osób. Prokurator i obrońcy mieli wygłosić już mowy końcowe, ale sędzia przerwał rozprawę, bo w kolejce czekali kolejni oskarżeni.
Inne procesy mimo wyznaczonych terminów, w ogóle nie mogą się rozpocząć. Dzieje się tak, przede wszystkim dlatego, że olsztyński sąd jest o połowę za mały na stale rosnącą ilość spraw. Swoją rolę dobrze spełniał jeszcze w latach 70., ale od 1980 roku gwałtownie wzrosła liczba spraw. To jednak nie jedyny powód przekładania rozpraw: „Jest w tym i pewny udział samych sędziów, którzy nie najlepiej planują wyznaczania rozpraw. Częściej jednak jest to wynik zdarzeń od sądu niezależnych – kolizje terminów obrońców czy zwolnienia lekarskie” – mówi sędzia Waldemar Pałka. Na te ostatnie problemy nic nie można poradzić, ale można powiększyć budynek. Tak też się stanie. Policja odda zajmowane przez siebie pokoje i olsztyńskiemu sądowi przybędą trzy nowe sale rozpraw, w tym jedna ze specjalnymi zabezpieczeniami dla groźnych przestępców. Posłuchaj także relacji naszej olsztyńskiej reporterki Beaty Tonn:
foto RMF
20:50