Rosyjskie władze wznowiły przerwane w nocy negocjacje z terrorystami, przetrzymującymi w szkole w Biesłanie ok. 330 osób. W budynku prawdopodobnie skończyły się zapasy jedzenia. Napastnicy odmawiają jednak przyjęcia żywności, wody i lekarstw.
W nocy napastnicy oddali kilka strzałów z granatnika. Terroryści wyjaśnili, że strzelali, bo wydawało im się, że następuje jakiś ruch naszych sił- powiedział rzecznik prezydenta Osetii Lew Dzugajew, zaprzeczając jednocześnie, by doszło do rozpoczęcia jakiejkolwiek akcji.
Zaznaczył, że władze oraz siły bezpieczeństwa na razie wykluczają możliwość siłowego rozwiązania sytuacji. Dopóki jest możliwość dogadania się, o żadnym siłowym rozstrzygnięciu nie może być mowy. To skrajne posunięcie, które w tej chwili nie jest brane pod uwagę - podkreślił Dzugajew.
Cała grupa 25 zakładników zwolnionych z zajętej przez terrorystów szkoły wróciła wczoraj do domów. Ich stan jest dobry. Napastnicy pozwolili opuścić budynek starszym kobietom i matkom z najmniejszymi dziećmi, w tym trojgiem niemowląt.
Uwolnienie pierwszej było możliwe dzięki mediacjom byłego prezydenta Inguszetii Rusłana Auszewa. Po opuszczeniu budynku większość zakładników trafiła do miejscowego szpitala na obserwację. Lekarze uznali jednak, że ich stan jest zadowalający i wypisali wszystkich do domu.
Niestety nadal w rękach napastników pozostaje ponad 300 osób. Jak informują miejscowe władze, w szkole kończy się żywność. Do tej pory przetrzymywanych karmiono zapasami ze szkolnej stołówki.
Cały czas podejmowane są próby negocjacji z terrorystami; o zgodę na dostarczenie zakładnikom wody, żywności i lekarstw zabiegał już znany rosyjski lekarz Lew Roszal, którego napastnicy sami wskazali jako negocjatora. Na razie bezskutecznie.
Wczoraj po godz. 13 w okolicach szkoły doszło do eksplozji. Wg niepotwierdzonych informacji eksplodował samochód, zaparkowany w pobliżu szkoły. Także w środę w budynku szkoły eksplodował ładunek wybuchowy i pojawił się dym, ale nie wiadomo, co było przyczyną detonacji. Wojsko, które cały czas otacza szkołę, otrzymało wyraźny rozkaz nie otwierać ognia w takich sytuacjach.
Po południu AFP poinformowała, że na odseparowany teren wokół budynku wjechał pusty autobus. 50-miejscowy pojazd zatrzymał się około stu metrów od szkoły. Strzegący terenu przedstawiciele rosyjskich sił bezpieczeństwa odmawiali jednak udzielania informacji, po co autokar został przysłany.
Niestety w związku z trwającym dramatem w Osetii rosyjskie władze i służby bardzo często odmawiają informacji; trzymają dziennikarzy na dystans. Dwa lata temu, podczas terrorystycznego ataku na moskiewski teatr na Dubrowce, było inaczej - informacji było znacznie więcej. WIĘCEJ
Szkoła w Biesłanie: ZDJĘCIA ROSYJSKICH MEDIÓW
Więcej o zamachu na szkołę w Północnej Osetii
Biesłan przypomina twierdzę – mówi RMF pan Wojtek, Polak pracujący w osetyjskiej miejscowości. Jest pracownikiem rosyjskiej firmy, produkującej wina. Fabryka mieści się tuż obok szkoły, opanowanej przez terrorystów.
W zakładzie pracuje ok. 2 tys. osób. W tej chwili zakład prawie stoi. Wszystkie osoby, które mają jakichkolwiek krewnych w tej szkole, stoją pod budynkiem. Tam się mówi o 1,5 tys. ludzi, ale ich jest dużo, dużo więcej - mówi pan Wojtek. W środę była tutaj okropna pogoda – ulewy, burze. Wszyscy ci ludzie stali tam na miejscu - dodaje.
To atak na całą Rosję - tak ostatnią falę zamachów - począwszy od ataków na rosyjskie samoloty, przez eksplozję w centrum Moskwy, po wzięcie zakładników w Północnej Osetii podsumowuje prezydent Rosji. Putin zapewnia, że władze zrobią wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo zakładnikom przetrzymywanych przez uzbrojonych terrorystów w jednej ze szkół w Północnej Osetii.
Rosyjskie władze zapewniają, że na razie nie będzie próby siłowego rozwiązania konfliktu. Najprawdopodobniej słowa te padły tylko po to, by uśpić czujność terrorystów.
Putin nie ma zamiaru godzić się na żądania napastników, chyba że będzie musiał. W przeciwnym razie, jeśli tylko będzie prawdopodobieństwo, że zginie niewielu zakładników, bez wahania wyśle komandosów. Dokładnie to samo mówił podczas kryzysu na Dubrowce, a wszyscy pamiętamy, jaką krwawą łaźnia się to skończyło. Podczas akcji sił specjalnych zginęli wszyscy terroryści, ale śmierć poniosło również blisko 130 zakładników.
Wiadomo, że służby specjalne zidentyfikowały niektórych terrorystów i szukają ich krewnych. FSB twierdzi, że przy ich pomocy chce wpływać na terrorystów. Słychać już jednak głosy, że wojna z terroryzmem musi być totalna i odwet powinien dosięgnąć krewnych napastników – pisze o tym dzisiaj dziennik „Wiedamosti”. Jak dodaje gazeta, armia i milicja nie są w stanie powstrzymać fali czeczeńskiego terroryzmu.
Według „Wiedamosti” czeczeńscy partyzanci w ostatnich miesiącach zorganizowali się na nowo i zmienili taktykę. Media przypominają niedawny rozkaz lidera separatystów Asłana Maschadowa, aby działania wojenne przenieść na terytorium Rosji.
Gazeta „Izwiestia” uważa, że Putin stoi przed dramatycznym wyborem – śmierć zakładników lub haniebne ustępstwa, które mogą przekreślić niemal 5 lat jego rządów, które przebiegły pod hasłem „budowy imperium”.