Prokuratura w Nowym Targu postawiła zarzut spowodowania katastrofy w ruchu wodnym przewoźnikowi, którego łódka przewróciła się w poniedziałek na Dunajcu, nieopodal Szczawnicy. Jeden z uczniów z gimnazjum w Sokolniku utopił się, a drugiego, nieprzytomnego, z wody wyciągnęli koledzy.
Mężczyzna kierujący łódką był tak pijany, że prokurator musiał czekać niemal dobę, by móc go przesłuchać. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Przewoźnik nie był zrzeszony. Świadczył usługi promowe – przepływał z jednego brzegu Dunajca na drugi niewielką łódką. Od czasu do czasu robił także krótkie wycieczki po leniwie i szeroko w tym miejscu płynącej rzece.
Do poniedziałkowego wypadku doszło jednak nieco wyżej, gdzie ostry nurt wpada do głębszej toni. Prezes Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich Stefan Laskowski uważa, że łódka, którą płynęli gimnazjaliści, nie była przystosowana do pływania po bystrym nurcie Dunajca. Tratwy, którymi od 70 lat flisacy regularnie przewożą turystów, są zupełnie inaczej zbudowane.
Poza tym flisacy podlegają surowym kontrolom. Jest jeden dyspozytor, który jest nad wodą, drugi dyspozytor tu, przy kasie. Jest jego obowiązkiem, żeby wszystko widzieć, wszystko śledzić. Jest ten nadzór - zapewnia Stefan Laskowski.
Według niego taki wypadek nie mógłby wydarzyć się podczas spływu przełomem Dunajcem.
06:15