Ubezpieczenie od mandatu proponuje niemieckim i austriackim kierowcom jedna z firm ubezpieczeniowych z Lichtensteinu. Otrzymałeś mandat? My za niego zapłacimy - zachęcają kierowców agenci ubezpieczeniowi. Czy rzeczywiście...?

REKLAMA

Na pierwszy rzut oka oferta wydaje się kusząca, bo mandat może się przecież przytrafić każdemu, a kara za nieprzestrzeganie przepisów ruchu drogowego może być surowa.

Po dokładnym przeczytaniu umowy okazuje się jednak, że nie warto decydować się na taką polisę. Jest on bardzo droga, prawie 300 euro, a ubezpieczyciel wypłaca odszkodowania tylko w określonych przypadkach.

Ta ubezpieczalnia w wielu przypadkach w ogóle nie chce z nami rozmawiać, np. jeżeli przekroczyliśmy prędkość niedaleko szkoły, czy domu spokojnej starości. O odszkodowaniu nie ma mowy, jeżeli przejedziemy czerwone światło lub jeżeli o 40 km na godzinę przekraczamy dozwoloną prędkość - mówi RMF ekspert ADAC, największego niemieckiego automobilklubu.

Mandat to tylko część kary, nałożonej przez policjantów na niesfornego kierowcę. Nie możemy ubezpieczyć się od punktów karnych, które otrzymujemy, a to oznacza, że jeżeli będziemy mieli ich za dużo, to policja zabierze nam prawo jazdy. ADAC jest zdania, że tajemnicza ubezpieczalnia z Lichtensteinu będzie musiała wycofać się z niemieckiego rynku, bo takie polisy są tam nielegalne.

17:40