Trasa z Krakowa do Zakopanego od wielu lat cieszy się bardzo złą sławą. Co roku w wypadkach samochodowych ginie na niej blisko 20 osób, dziesięć razy tyle zostaje rannych. Jeszcze w tym roku miała ruszyć przebudowa odcinka z Myślenic do Lubnia, tak by stał się on bezpieczną dwujezdniową drogą. Nie ruszy jednak z powodu braku funduszy.
Budżet jest pusty i po prosu brakuje pieniędzy. Pieniądze miały się znaleźć, gdyby Zakopanemu przyznano prawo organizacji olimpiady. Ale tak się nie stało. Planowano na razie modernizację niewielkich odcinków drogi. Na pierwszy z nich o długości 11 kilometrów wydano już wszystkie niezbędne zgody budowlane. Prace jednak nie ruszą, bo okazało się, że projekt jest za drogi. Miał kosztować aż 500 milionów złotych. „Jest to koszt, który nie występuje na żadnych inwestycjach drogowych w Polsce, może występuje w Kalifornii czy gdzieś w Hongkongu natomiast u nas nie i państwo na tak drogą inwestycję po prostu nie stać” - powiedział zastępca Dyrektora Generalnego Dróg Publicznych. Niestety kolejne etapy modernizacji również legły w gruzach. Mieszkańcy Podhala, dla których to właściwie jedyna droga dojazdowa są po prostu załamani. Starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski mówi, że ta droga to nadzieja: „To po prostu będzie zniweczenie tej nadziei dla turystów i dla mieszkańców. Chcemy być regionem turystycznym nie tylko Polski, ale i Europy. Zatrzymując Zakopiankę sprawiamy, że ta droga staje się dalej drogą śmierci”. Wielu turystów zwyczajnie boi się Zakopianki i wybierają bezpieczniejsze trasy, ale już nie koniecznie pod Tatry. Tym samym Podhalu odbierana jest szansa na rozwój. No cóż, już wiadomo, że Hongkongiem czy Kalifornią nie będziemy, ale dobrze byłoby nie być odcięta od świata zapomnianą krainą. Zakopianka, jak się okazało, nie jest priorytetem dla naszych drogowców, nie jest także trasą międzynarodową i nie ma szans na unijne dotacje.
Foto Archiwum RMF
00:05