Nie będzie plajty służby zdrowia po zamrożeniu przez rząd składki na ubezpieczenie zdrowotne. Wczoraj Rada Ministrów zdecydowała o tym, że składka nie będzie stopniowo rosła jak ustalił poprzedni parlament. Ta decyzja oznacza w praktyce, że kasy chorych - choć na to liczyły i miały do tego prawo - nie dostaną więcej pieniędzy.
Z powodu zamrożenia składki wpłynie do nich o 850 milionów złotych mniej. Pół miliarda mniej dostaną kasy z powodu innego niż obecnie naliczania składki za bezrobotnych. Gdzie minister zdrowia znalazł brakujące pieniądze? Minister najprawdopodobniej sięgnie do kieszeni kierowców. Mariusz Łapiński zapowiedział zmianę ustawy o ubezpieczeniu zdrowotnym, tak by część składki komunikacyjnej OC przekazywana była na finansowanie leczenia osób poszkodowanych w wypadkach samochodowych. 15-17 procent składki OC miałoby trafić do kas szpitali: "W firmach od ubezpieczeń pozostaje w granicach miliarda sześciuset milionów złotych ze składki. Dzisiaj kraj znajduje się w trudnej sytuacji, w związku z tym oni także powinni się podzielić swoim zyskiem z krajem". Ma to przynieść 600 milionów złotych oszczędności. Ponadto dodatkowe pieniądze mają pochodzić ze zmniejszenia opłat pobieranych przez ZUS za zbiór składek - to 100 milionów złotych. Minister liczy także, że ZUS spłaci kasom chorych dług w wysokości 150 milionów złotych. Razem daje to 800 milionów złotych dodatkowych pieniędzy. Pozostaje dziura półmiliardowa. By ją załatać minister będzie dalej szukał oszczędności. Najprawdopodobniej pieniądze będą pochodzić ze zmniejszenia refundacji na leki.
Foto: Archiwum RMF
15:10