GPS wyprowadził mnie pod lufy karabinów i o mały włos kosztował 500 złotych i 48 godzin w areszcie. Wybrałem się do znajomej w Zabierzowie Bocheńskim. Był piękny dzień, humor jeszcze bardziej mi się poprawił, kiedy po wstukaniu adresu do mojej nawigacji, zobaczyłem, że znalazła krótszą drogę z ominięciem Krakowa. Uniknę korków! W Myślenicach skręciłem z zakopianki, potem w Łapczycy przeciąłem starą "czwórkę" i po przejechaniu autostrady zostało już tylko kilka kilometrów. Nagle nawigacja nakazała skręt w lewo. Droga jakaś taka mocno lokalna. Po przejechaniu torów stała się wręcz podła. Wąska i podziurawiona. Na szczęście nic nie jechało z przeciwka, bo miałbym problem z minięciem się. Nagle skończył się asfalt, ale nawigacja twardo pokazywała, że trzeba nadal jechać prosto. Zostało niespełna 5 km. Droga coraz bardziej terenowa, nagle po lewej wyrosły zasieki, a żółte tablice poinformowały mnie, że to teren wojskowy i wstęp grozi poważnymi konsekwencjami! Jakby na potwierdzenie tego ostrzeżenia wyłoniła się budka wartownicza i jakiś bunkier umocniony workami z piaskiem. "To nie żarty czy stara zapomniana jednostka" - pomyślałem. Na szczęście nie było wartownika i nikt nie strzelał. Na wszelki wypadek jednak przyspieszyłem. Zostały jakieś trzy kilometry do celu, kiedy na środku drogi zobaczyłem samochód. To był pickup z napisem "Straż leśna". Zwolniłem, ale zobaczyłem, że jakoś go ominę. Z lasu biegło dwóch panów. "Pewnie chcą usunąć z drogi samochód" - pomyślałem. Otworzyłem okno. "Proszę się nie spieszyć, jakoś dam radę" - krzyknąłem. Jakież było w moje zdziwienie, kiedy w odpowiedzi usłyszałem: "Proszę zgasić silnik i pokazać dokumenty!". To był teren leśny - środek Puszczy Niepołomickiej. Groziło mi 500 złotych mandatu. I tak miałem szczęście, bo gdyby złapali mnie wojskowi, prawdopodobnie wylądowałbym w areszcie. Skończyło się na pouczeniu i dobrej radzie, bym wyrzucił nawigację. Najlepiej od razu, przez okno. Na odchodnym leśniczy pocieszył mnie jeszcze, że nie jestem pierwszym wyprowadzonym w tym miejscu przez nawigację w pole, a właściwie w las. W zimie goście jechali na wesele. Było dużo śniegu. Samochód się zakopał. Goście w strojach wizytowych brnęli kilka kilometrów w śniegu po kolana. Po auto wrócili po tygodniu…