Nawet 2 tys. zabitych - to nieoficjalny bilans ofiar gigantycznego podmorskiego trzęsienia ziemi u wybrzeży indonezyjskiej Sumatry. Na szczęście tym razem wstrząsom towarzyszyły małe fale tsunami.
Najbardziej ucierpiała indonezyjska wyspa Nias u wybrzeży Sumatry. Zburzonych zostało prawie 80 procent domów. Wstrząsy dochodziły do 8,7 stopnia w skali Richtera i trwały przez prawie trzy minuty, od tamtej pory stale dochodzi do wstrząsów wtórnych, które wywołują panikę wśród mieszkańców.
Wszyscy znów obawali się najgorszego. Najprawdopodobniej za dwie, trzy godziny fala dotrze do Sri Lanki, a za trzy, cztery godziny do Birmy i Tajlandii - przewidywał doktor Laura Kong, szefowa Centrum Informacji o Tsunami na Hawajach. Po północy okazało się, że fale są o wiele mniejsze niż się spodziewano. Według indonezyjskiej armii, wkrótce po wstrząsach do wybrzeży wyspy Simeulue koło Sumatry dotarły fale o trzymetrowej wysokości, zniszczony został tamtejszy port. Na wyspach kokosowych, leżących dalej na południe, fala tsunami miała już tylko 25 cm wysokości.
Po kataklizmie z grudnia ubiegłego roku większość państw Azji Południowo - Wschodniej wdrożyło procedury ostrzegania o tsunami. Na wybrzeżu Sri Lanki długo wyły syreny alarmowe, przez megafony wzywano mieszkańców, by uciekali w głąb lądu.
Telewizja w Tajlandii pokazywała sceny z ewakuacji słynnych kurortów Patong i Kamala na wyspie Phuket. Nie widać było objawów paniki. Turyści proszeni byli o zabranie swoich dokumentów i najcenniejszych przedmiotów, po czym wsiadali do podstawionych autobusów.
Znacznie bardziej nerwowo było w indonezyjskim stanie Banda Aceh. Tam czasu na ucieczkę było znacznie mniej. Ludzie ewakuowali się wszystkimi dostępnymi środkami lokomocji.
A sejsmolodzy mają podwójnie twardy orzech do zgryzienia. Jak pisze amerykański dziennik „The Los Angeles Times”, naukowcy nie potrafią wyjaśnić, dlaczego tym razem nie było fali tsunami. Nie wiedzą też, jak zakwalifikować wczorajsze trzęsienie - jako wstrząsy wtórne po grudniowym kataklizmie, czy też jako niezależne trzęsienie ziemi.
Sejsmolodzy od kilku tygodni ostrzegali przed powtórką z trzęsienia ziemi z 26 grudnia ubiegłego roku. Zaobserwowano rosnące naprężenia płyt tektonicznych. Ich prognozy były trafne. Wczorajsze trzęsienie wystąpiło niemal dokładnie w tym samym miejscu, co to grudniowe. Jak na ironię losu, również w drugi dzień świąt.
W tamtym - o sile 9 stopni w skali Richtera zginęło około 180 tysięcy ludzi, liczba zaginionych przekracza 120 tysięcy. 800 tysięcy straciło dach nad głową. Choć od tamtej tragedii minęło już trzy miesiące, na tereny kataklizmu dotarła jedynie część deklarowanej pomocy międzynarodowej.