Siedmioosobową załogę wahadłowca Columbia można było uratować - twierdzą przedstawiciele amerykańskiej Państwowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej. Specjaliści z NASA stwierdzili przed specjalną komisją śledczą, że operację ratunkową można było przeprowadzić na dwa sposoby.
Wprawdzie zdaniem przedstawicieli NASA akcja ratunkowa byłaby ryzykowna, ale technicznie wykonalna. Niestety, agencja nie zdawała sobie sprawy, że uszkodzenie wahadłowca w czasie startu było tak niebezpieczne.
NASA przyznała, że można było przedłużyć do 30 dni pobyt Columbii na orbicie, a w tym czasie wysłać do niej prom Atlantis i ewakuować kosmonautów. W trakcie zespołowego lotu w odległości około 20 metrów załoga Columbii przeszłaby w skafandrach do Atlantisa.
Za mniej dogodny scenariusz, ale także potencjalnie pomyślny, NASA uznała prowizoryczną naprawę uszkodzonego poszycia skrzydła wahadłowca. Można to było zrobić za pomocą dostępnych na pokładzie materiałów.
Jak ujawniła NASA, jej inżynierowie już drugiego dnia po starcie Columbii wiedzieli o uszkodzeniu krawędzi natarcia skrzydła. Informacji dostarczył nakręcony podczas startu filmu. Jednak analiza komputerowa, dokonana przez firmę Boeing - głównego producenta promu - wykluczyła, by było to uszkodzenie istotne.
Jak powiedział rzecznik NASA Glenn Malone, gdyby znano rzeczywiste rozmiary uszkodzenia, uczynilibyśmy wszystko, co możliwe i wszystko, co w naszej mocy, by zrealizować misję ratunkową.
Posłuchaj także relacji waszyngtońskiego korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego:
Przypomnijmy. 1 lutego w drodze na Ziemię prom eksplodował, zabijając astronautów i rozsiewając szczątki Columbii na obszarze tysięcy kilometrów kwadratowych.
Foto: Archiwum RMF
06:10