Szacuje się, że w Polsce może ich być ok. 13 tysięcy; to jednak z pewnością dane niepełne. Wiele w nich jest do nierządu zmuszanych, niektóre sprzedawane są sutenerom za granicę, mimo, że handel ludźmi jest zakazany.
Są takie miejsca, gdzie wystarczy na chwilę pozostawić samochód na ulicy, by znaleźć później za wycieraczką kilkanaście ulotek z reklamami usług prostytutek.
„Ala, Basia, Sandra… Trzecia godzina gratis” – zachęcają reklamy z mocno roznegliżowanymi zdjęciami panienek. Te dziewczyny zwykle pracują we własnych domach, czasami są zarejestrowane jako bezrobotne a czasami nie. Nie płacą podatków; jeśli płacą, to tylko składkę na ubezpieczenie zdrowotne.
Joanna Garnier z Fundacji La Strada dodaje, że prostytutki najczęściej traktują swoją pracę tymczasowo. Rok dwa, góra kilkanaście lat. To nie jest coś, co kobiety traktują jako zajęcie na całe życie. Potem może być sklep, jakiś mały interes, niewielka firma. Niektóre pani zbierają pieniądze, by otworzyć butik.
Prostytucja jest zajęciem, którego wartość rynkowa nie podlega żadnej kontroli. Granica błędu statystycznego jest tu zbyt duża, by wymieniać jakiekolwiek sumy. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, bo ileż to pań uprawiających nierząd rozlicza się z fiskusem.
Legalnie funkcjonujące agencje towarzyskie oficjalnie nie zatrudniają prostytutek, a więc tym bardziej nie rozliczają się z tego typu usług. Liczba agencji też nie świadczy o rynku. Na oficjalną działalność decydują się nieliczni i to też raczej w celach reklamowych, niż z powodów czystości sumienia podatkowego.
Agencje towarzyskie to dość kłopotliwe sąsiedztwo. W centrum Katowic, jak szacuje policja, jest ich co najmniej kilkanaście. Niektóre funkcjonują oficjalnie jako agencje, inne w nazwie mają "salon masażu", albo "klub go-go".
Ale są i całkowicie zakamuflowane - jak ta, w bloku z wielkiej płyty, w centrum katowickiego osiedla. Skąd wiadomo, że w tym akurat bloku mieści się agencja? Mieszkańcy bloku mówią, że wystarczy spojrzeć, kto do mieszkania wchodzi i z niego wychodzi.
Takie częste zamykanie i otwieranie drzwi, a także głośna muzyka mogą być kłopotliwe. Dziwić może więc fakt, że do komisariatu w centrum Katowic, w ciągu dwóch ostatnich lat, oprócz jednej skargi, nikt nie przyszedł.
O prostytucji pisze też „Super Ekspress”. W dzisiejszym wydaniu gazety znajdziecie raport "Dlaczego mężczyźni chodzą do prostytutek".