Z rozległymi poparzeniami oraz ranami na rękach i nogach trafili do szpitala dwaj chłopcy z Mysłowic na Śląsku. 11-latek, jego o rok młodszy kolega i ich rówieśnicy wywołali wybuch gazu, wrzucając zapalone zapałki do studzienki telekomunikacyjnej.
Wybuch był na tyle silny, że właz do studzienki został wyrzucony w górę. Sama studzienka lekko zapadła się, a chłopcy wpadli do środka - powiedział nadkom. Dariusz Mendrela, rzecznik mysłowickiej policji,
Życiu chłopców nie zagraża niebezpieczeństwo, ale pozostaną na oddziale chirurgii dziecięcej szpitala w Sosnowcu-Klimontowie. Oprócz ran rąk i nóg oraz rozległych poparzeń I i II stopnia mają też poparzone oczy.
W pobliżu studzienki znajduje się rurociąg z gazem. Wg przedstawiciela pogotowia gazowego, prawdopodobnie minimalna korozja gazociągu spowodowała przedostanie się oparów gazu do studzienki. Gazownicy zapewniają, że rurociąg jest szczelny i nie stanowi żadnego zagrożenia.