"Krym został już spisany na straty przez Unię Europejską, która nie jest w stanie przeciwstawić się jego prawdopodobnej aneksji przez Rosję" - twierdzi znany paryski politolog Dominique Moisi, specjalny doradca renomowanego Francuskiego Instytutu Relacji Międzynarodowych (IFRI). Już w listopadzie ubiegłego roku przepowiedział on, że Ukraina stanie się najbardziej zapalnym punktem na mapie Europy.
Jak według Dominique’a Moisi zachowają się europejscy przywódcy w razie pozytywnych dla Rosji - jak można się tego spodziewać - rezultatów referendum na Krymie? Unia Europejska powie: nie zgadzamy się, to nielegalne i groźne, ale w praktyce europejscy przywódcy już pogodzili się z perspektywą powrotu Krymu do Rosji - podkreśla Moisi, według którego unijne protesty są raczej ostrzeżeniem dla Putina przed podjęciem dalszych kroków na Ukrainie, a w szczególności próby destabilizacji i przyłączenia do Rosji wschodniej części tego kraju.
Francuscy politycy powtarzali ostatnio w Kijowie: nie będziemy walczyć o Krym, ale jesteśmy gotowi bronić przed Rosją reszty terytorium Ukrainy! - taka jest według renomowanego politologa strategia całej Unii Europejskiej. Czy można jednak wierzyć, że UE nie dopuści do aneksji przez Putina wschodniej Ukrainy, skoro już się zgodziła się przyłączenie Krymu do Rosji?
Sądzę, że najbardziej skuteczne będzie zamrożenie na terenie Unii kont bankowych i dóbr materialnych rosyjskich oligarchów z bezpośredniego otoczenia Putina. To uderzy w ich portfele i może stanowić koniec zaborczych ambicji rosyjskiego prezydenta wobec Ukrainy. Putin nie zatrzyma się dopóty, dopóki ktoś nie wyznaczy mu nieprzekraczalnej granicy. Z drugiej strony widzi on wewnętrzne podziały w UE i to wykorzystuje - tłumaczy Moisi. Jeżeli jednak Rosjanie będą chcieli ruszyć na Donieck, Charków czy jeszcze dalej, te podziały prysną. Wiele będzie zależało jednak również od samych Ukraińców - sugeruje.
Mam wrażenie, że swoimi brutalnymi działaniami na Krymie Rosjanie wzmocnili w mieszkańcach wschodniej Ukrainy ducha oporu - mówi Moisi w rozmowie z paryskim korespondentem RMF FM Markiem Gładyszem. Powstaje pytanie, czy Rosja jest gotowa stawić czoła miejscowej ludności i doprowadzić tam do eskalacji przemocy, która łączy się z dużym ryzykiem politycznym. Do tego pora roku jest niekorzystna dla Putina. Wiosna zaczyna być teraz sojusznikiem demokracji w tym rejonie, tak jak wcześniej zima i mróz były sojusznikami Moskwy w Kijowie -podsumowuje politolog.
(mn)