Trzy karetki na 60 tysięcy mieszkańców w powiecie żarskim, dwie na 50 tysięcy w okolicach Lubska i jedna na ponad 40 tysięcy w powiecie wschowskim - tak wygląda baza samochodowa pogotowia ratunkowego w Lubuskiem.
Ambulanse, które powinny docierać do chorych w ciągu kilku minut przyjeżdżają na miejsce po kilkunastu, a czasem nawet po kilkudziesięciu minutach. Jest ich tak mało, bo na więcej brakuje pieniędzy.
Czy możliwe jest w ogóle normalne ratowanie pacjentów w sytuacji takiego niedoboru karetek? Niestety, jest z tym coraz gorzej. Np. w 60-tysięcznym powiecie żarskim wystarczy jeden wypadek z kilkoma rannymi i cała okolica zostaje bez karetki. Jeśli zdarzy się taki wypadek, to dzwonimy do sąsiednich jednostek i wtedy jeżeli poprosimy o taką pomoc, to ona będzie nam udzielona - powiedział RMF Hubert Żurek z żarskiego pogotowia.
Jeszcze gorzej jest w leżącym na drugim końcu województwa powiecie wschowskim. Tam 40 tysięcy ludzi ma do dyspozycji tylko jedną karetkę. Nic więc dziwnego, że te 40 tysięcy ludzi po prostu boi się chorować.
Służba zdrowia ma ratować i leczyć. Przykład lubuskiego pogotowia ratunkowego pokazuje jednak, że zanim zacznie to robić, trzeba najpierw uratować i wyleczyć ją samą.
Foto: Archiwum RMF
22:25