Nowe zamachy w Londynie i Wielkiej Brytanii są wciąż możliwe - taką obawę wyraził zastępca brytyjskiej policji transportowej. Istnieje możliwość, że po czwartkowych zamachach terroryści znów zaatakują - powiedział Andy Trotter.
Wnioski o jednoczesnej detonacji 3 z 4 bomb wyciągnięto po przeanalizowaniu danych technicznych i zeznań naocznych świadków. Niemal jednocześnie eksplodowały ładunki, podłożone w metrze. Ekipy specjalistów cały czas pracują na miejscach tragedii, trwają też starania o wyciągnięcie z wagonów ciał ofiar. We wrakach wagonów metra może ich być jeszcze około 20.
Ekipy dochodzeniowe próbują także zidentyfikować mężczyznę – jedną z osób zabitych w wybuchu, co do którego pojawiają się podejrzenia, że mógł być zamachowcem. Wstępne oględziny rozerwanego pojazdu pozwoliły stwierdzić, że ładunek wybuchowy został umieszczony w tylnej części wyższego poziomu autobusu. Eksperci badają także szczątki pojazdu, które wbiły się w ściany okolicznych budynków.
Większości ofiar, które zginęły właśnie w wybuchu autobusu, nie udało się do tej zidentyfikować. Pracujący w laboratoriach policyjni śledczy korzystają z doświadczeń naukowców, którzy prowadzili podobne prace identyfikacyjne w Rwandzie, Kosowie, Bośni czy Iraku.
Jednocześnie brytyjska policja ostrzega przed nowymi atakami. Nowe zamachy w Londynie i Wielkiej Brytanii są wciąż możliwe - taką obawę wyraził zastępca brytyjskiej policji transportowej. Istnieje możliwość, że po czwartkowych zamachach terroryści znów zaatakują - powiedział Andy Trotter.
Około 80 osób z ponad siedmiuset rannych w czwartkowych zamachach w Londynie pozostaje jeszcze w szpitalach. Stan co najmniej kilkunastu jest krytyczny – ich życiu wciąż zagraża niebezpieczeństwo. Oficjalne dane mówią o conajmniej 49 zabitych. Żadna z osób nie została jeszcze zidentyfikowana.
Większość rannych została poddana operacjom, w niektórych wypadkach były to bardzo skomplikowane zabiegi. Lekarze nie wykluczają, że w przypadku części rannych konieczne będą dalsze operacje. Cztery osoby trafiły na specjalistyczne oddziały oparzeniowe. Wśród rannych są obcokrajowcy – Polacy, Australijczycy, Portugalczycy, Chińczycy i obywatele Sierra Leone.
Nie wiadomo jednak, ile jeszcze ciał znajduje się w wagonach metra w tunelu pod Russell Square. Tam wciąż trwa wydobywanie ofiar. Zniszczone wagony znajdują się 150 metrów pod ziemią – w najgłębszej i najstarszej linii londyńskiego metra. Według policji, ich wydobycie będzie wymagało rozbiórki. Wyciąganie wraków na powierzchnię może zatem potrwać wiele dni.
Podobna sytuacja jest na stacji metra King\'s Cross. Okolica jest zagrodzona i opasana taśmami. Pod ziemią nadal trwa akcja służb, które próbują wydobyć pozostałe ciała i zabezpieczyć ślady.
Dużo pracy mają także osoby pracujące w zamknietych częściach Londynu. Nasi specjalni wysłannicy spotkali pracownika hotelu, do którego przynoszno rannych z zamachów. Pracownicy hotelu udzielali im pierwszej pomocy. Posłuchaj relacji:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Mimo wszystko Londyn powoli otrząsa się po czwartkowych zamachach. Ulice są co prawda bardziej niż zwykle wyludnione, jest też mniej pasażerów w metrze, jednak wszyscy podkreślają, że życie wraca do normy. Londyńczycy ze spokojem przyjmują komunikaty o opóźnieniach pociągów czy nagłym wstrzymywaniu ruchu kolejowego, zamykaniu stacji metra. Z mieszkańcami brytyjskiej stolicy rozmawiali specjalni wysłannicy RMF, Roman Osica i Paweł Świąder:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Brytyjski Czerwony Krzyż i burmistrz Londynu, Ken Livingstone, utworzyli fundusz pomocy ofiarom zamachów terrorystycznych. Już dziś na jego koncie było już kilkaset tysięcy funtów. Livingstone, zachęcając londyńczyków do wpłat na konto funduszu, stwierdził, że osoby poszkodowane ucierpiały wyniku zamachu, którego celem byliśmy wszyscy.
Trzech Polaków, poszkodowanych w czwartkowych zamachach w Londynie, znajduje się w szpitalu – podała polska ambasada w brytyjskiej stolicy. Ich obrażenia nie są poważne. Nie wiadomo, czy są to stali mieszkańcy Londynu, czy też przyjezdni.
Ponadto – jak podają przedstawiciele polskiej placówki – z 12-13 osobami jak dotąd nie udało się nawiązać kontaktu. Istnieje prawdopodobieństwo, że w chwili zamachów mogły się one znajdować w okolicy miejsc, w których doszło do wybuchów. Trwają ich poszukiwania. Jeżeli martwisz się o swoich bliskich, przebywających w Londynie, tu możesz znaleźć numery telefonów, pod którymi uzyskasz więcej informacji.
Do przeprowadzenia zamachu przyznała się organizacja pod nazwą Brygady Abu Hafsa al-Masriego. Jej oświadczenie mówi o „zadaniu ciosu za ciosem stolicy niewiernych, stolicy Brytyjczyków”.
Jest to już drugie ugrupowanie, które bierze na siebie odpowiedzialność za czwartkową tragedię w Londynie. Niedługo po przeprowadzeniu ataków przyznała się do nich grupa pod nazwą Tajna Organizacja Świętej Wojny Al-Kaidy w Europie. Jako motyw działania podała ona brytyjskie zaangażowanie w Iraku i Afganistanie.
Choć po czwartkowych krwawych zamachach brytyjska policja nie dokonała jeszcze żadnych aresztowań, wśród dwóch milionów muzułmanów, mieszkających na Wyspach, szerzą się już obawy przed represjami. Charles Clarke, szef brytyjskiego resortu spraw wewnętrznych, nie wykluczył, że sprawcami tragedii są terroryści islamscy.
Dla niewybrednego Wyspiarza każdy muzułmanin jest potencjalnym terrorystą. Dla wielu, by wysuwać oskarżenia, wystarczy tylko informacja, że ktoś wyznaje islam – czyta Koran i nosi inne szaty. - Koran jednak jednoznacznie opowiada się przeciwko mordowaniu niewinnych ludzi - twierdzi przewodniczący Forum Brytyjskich Muzułmanów. Jego zdaniem, Londyn jest wielokulturowym, tętniącym życiem miastem, gdzie mieszkają wyznawcy wielu religii. Zamachowcy zaś działali wbrew naukom Koranu. Brytyjska stolica jest bowiem – wedle jego opinii – wzorem religijnej tolerancji.
Jednak tego typu oświadczenia są kierowane przede wszystkim w stronę uprzedzonych do muzułmanów Brytyjczyków. A są oni najliczniejsi tam, gdzie najwięcej jest wyznawców Koranu – przede wszystkim w środkowej Anglii.
Po zamachach z 11 września na Wyspach doszło do licznych incydentów - począwszy od przekleństw, rzucanych na ulicy, a skończywszy na podpaleniach meczetów. Brytyjskie władze mają nadzieję, że mimo dramatycznych wydarzeń w Londynie, sytuacje te nie będą się powtarzać.