Nadal nie wiadomo, kto stoi za sobotnimi zamachami na Bali, w których zginęło blisko 190 osób, a około 300 odniosło rany. Indonezyjska policja zatrzymała 2 osoby, które mogą mieć związek ze sprawą. Trwają też poszukiwania grupy 10 Pakistańczyków, którzy jeszcze miesiąc temu przebywali na wyspie.

REKLAMA

Blisko miesiąc temu w związku z nielegalnie zorganizowanym wiecem policja przesłuchiwała grupę Pakistańczyków. Być może są oni zamieszani w sobotnią masakrę. Nie wiadomo jednak, czy mężczyźni przebywają jeszcze na terenie Indonezji.

O tym, że za atakami może stać al-Qaida, współpracująca z indonezyjską organizacją Dżimah Islamija, może m.in. świadczyć, że do zamachu wykorzystano wojskowy materiał C4 (materiał będący w rękach terrorystów).

Będziemy naciskać na rząd, by Dżimah Islamija została wpisana na oenzetowską listę organizacji terrorystycznych tak szybko, jak to możliwe - zapewnił premier John Howard.

Zamachy na Bali to swoisty terrorystyczny podatek nałożony na gospodarkę światową, która i tak przeżywa poważne kłopoty - uważa główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Kenneth Rogoff. Jego zdaniem zamachy terrorystyczne powodują wzrost wydatków na bezpieczeństwo, ubezpieczenia i ochronę. A jest to sfera nieproduktywna i przez to umniejszone zostają pozytywne tendencje w gospodarce.

Według eksperta MFW atak w Indonezji będzie miał największy wpływ na kraje Azji Południowo-Wschodniej, które dopiero co uporały się ze skutkami kryzysu finansowego z końca lat 90. Bezpośrednio po zamachach na Bali wartość akcji na giełdzie w Dżakarcie, stolicy Indonezji, zmniejszyła się niemal o 7 proc. i tendencja spadkowa utrzymuje się do tej pory.

Foto: Archiwum RMF

16:15