Nie będę tłumaczył, że nie jestem wielbłądem i nie będę babrał się w pomyjach wylewanych na moją głowę, to poniżej mojej kapłańskiej i osobistej godności - oświadczył w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku ksiądz prałat Henryk J.
Gdański duchowny odniósł się w ten sposób do doniesień prasowych, według których miał molestować 16-letniego chłopca. Prałat najwięcej pretensji kierował właśnie do dziennikarzy. Za pieniądze fabrykuje się zdjęcia, dokumenty, spisuje opowieści - mówił ksiądz.
Stwierdził, że jest niewinny, ale wydano już na niego wyrok. Dodał, że jest ofiarą szatańskich sił, które walczą z Kościołem i chcą zdyskredytować kościelne autorytety i księży, którzy mówią prawdę. Kazanie ks. J. zostało przyjęte burzą oklasków zgromadzonych w kościele wiernych.
Po mszy na dziedzińcu kościoła odbył się wiec poparcia dla ks. J. Jak donosi nasz reporter, zebrało się ok. 200-300 osób. Przemawiali do nich przedstawiciele partii prawicowych, ideowo bliskich temu, co reprezentuje proboszcz. Odczytano też apel do ministra sprawiedliwości, by wyciągnął konsekwencje wobec wydawców mediów i dziennikarzy, którzy – jak to określono – dopuścili się „nagonki medialnej na prałata”.
Przypomnijmy, o całej sprawie poinformowała matka 16-letniego dziś Sławomira R. Według niej syn bywał w parafii duchownego, ksiądz odwiedzał go w domu, dawał spore pieniądze. Była też mowa molestowaniu seksualnym przez księdza, temu jednak zaprzecza dziś chłopiec. Dodajmy, że prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie.