Po prawie 10 miesiącach aresztu na wolność wyszedł Kazimierz G., zwany „królem polskiej żelatyny”. Biznesmen opuścił areszt za poręczeniem majątkowym wysokości 600 tysięcy złotych. Aresztowano go w związku z nadużyciami w brodnickiej fabryce żelatyny, którą G. rękami podstawionych osób doprowadził do bankructwa. Do Sądu Rejonowego w Brodnicy trafił akt oskarżenia przeciwko Kazimierzowi G. i jego wspólnikom.
Obrońcy żelatynowego magnata wielokrotnie starali się o zwolnienie swojego klienta z aresztu. Prokuratura nigdy nie zgadzała się na to. Przystała na wypuszczenie G. z aresztu dopiero teraz, bo zakończyła śledztwo w sprawie nadużyć w fabryce. Formalnie śledztwo zakończyło się już w sierpniu, jednak nie można było zakończyć postępowania i skierować do sądu aktu oskarżenia, bo Kazimierz G. ociągał się z czytaniem akt - to czynność formalna, ale niezbędna do zakończenia sprawy. Biznesmen np. przedstawiał zwolnienia lekarskie czy też symulował próbę samobójczą. W końcu G. zapoznał się z dokumentacją i nic już nie stało na przeszkodzie, by akt oskarżenia skierować do sądu. W tej sytuacji prokuratura zgodziła się też na wypuszczenie biznesmena z aresztu po wpłaceniu kaucji - sąd zabrał więc G. paszport i nakazał wpłacić 600 000 złotych tytułem zabezpieczenia.
Przypomnijmy: Kazimierz G. jest podejrzany o działanie na szkodę zakładu. Biznesmena podejrzewa się o to, że rękami podstawionych przez siebie trzech ludzi doprowadził do bankructwa fabryki żelatyny w Brodnicy i wyłudził półtora miliona kredytu bankowego. Straty, jakie miała przynieść Skarbowi Państwa jego działalność sięgają dziesiątek milionów złotych. Jeżeli zarzuty się potwierdzą, grozi mu do dziesięciu lat więzienia. Trzej wspólnicy G. od jakiegoś czasu robią to na wolności. Dwaj zostali wypuszczeni z aresztu za kaucją, a jeden ma dozór policyjny.
foto RMF
14:00