Po świętach Agnieszka Radwańska rozpocznie przygotowania do turnieju w Stuttgarcie (z pulą nagród 740 tys. dol.), który zostanie rozegrany z dniach 23-29 kwietnia na kortach ziemnych. Będzie to pierwsza z trzech dużych imprez przed wielkoszlemowym Roland Garros. "Korty w Stuttgarcie odpowiadają Agnieszce" - powiedział ojciec zawodniczki.

REKLAMA

Przed rokiem Radwańska dotarła w Stuttgarcie do półfinału, w którym przegrała z Dunką polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki 5:7, 3:6. Zdobyła wówczas 200 punktów do rankingu oraz premię w wysokości 32 500 dolarów. Tym razem, jako rozstawiona z numerem czwartym, w pierwszej rundzie będzie miała wolny los.

Korty w Stuttgarcie odpowiadają Agnieszce, bo nie jest to typowa "ziemia", raczej beton posypany cienką warstwą mączki. To sprawia, że są szybkie. Przejście na korty ziemne zawsze jest trudne, a w ostatnich latach "Iśka" miała wtedy problemy z plecami. To kwestia innej dynamiki gry, timingu, ślizgania się, częstszych zwrotów i tym podobnych rzeczy - uważa ojciec i trener 23-letniej tenisistki Robert Piotr Radwański. Potem zawodniczki odwiedzą Madryt i Rzym. W obu krakowianka odpadła poprzednio w drugiej rundzie, choć w stolicy Hiszpanii wygrała jeden mecz, uzyskując 80 punktów (we Włoszech w 1. rundzie miała wolny los).

Ostatecznym sprawdzianem umiejętności na kortach ziemnych będzie wielkoszlemowy turniej na kortach imienia Rolanda Garrosa. W Paryżu krakowianka osiągnęła rundę czwartą, czyli 1/8 finału, więc będzie bronić 280 punktów.

Przed Paryżem "Isia" broni trochę punktów, ale najważniejsze jest, żeby udało jej się utrzymać w czołowej czwórce rankingu. Tak wysokie rozstawienie otwiera realną szansę na dojście do półfinału, a może i finału. Myślę, że powoli musimy się przymierzyć do wielkiego wyniku w Wielkim Szlemie - uważa Radwański.

Radwański trenuje córkę od dziecka, a do czerwca ubiegłego roku towarzyszył jej zawsze podczas turniejów. Wtedy zastąpił go kapitan reprezentacji Polski w rozgrywkach o Fed Cup Tomasz Wiktorowski. Natomiast ojciec przygotowuje "Isię" do startów podczas pobytów zawodniczki w Krakowie, choć wyjątkowo w drugiej połowie marca poleciał do Miami.

Przed tygodniem Polka odniosła tam największy sukces w karierze, zwyciężając w prestiżowej imprezie na kortach klubu w Key Biscane (z pulą nagród 4,828 mln dol.), nazywanej często piątą lewą Wielkiego Szlema. Dwa dni później wycofała się z gry w Charleston (pula nagród 740 tys. dol.). Oficjalnym powodem był ból pleców, choć faktyczną przyczyną była raczej chęć odpoczynku i powrót na święta do domu.