Może za kilkanaście godzin tekst przesłuchania pani prokurator Marciniak będzie już jawny - tak 12 dni temu mówił na antenie RMF szef sejmowej komisji śledczej. Po prawie 2 tygodniach prawnych przepychanek między komisją a prokuraturą w końcu odtajniono zeznania.
Wanda Marciniak, była prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadziła początkowo śledztwo w sprawie Lwa Rywina. Później jednak zrezygnowała z udziału w tej sprawie.
4 września złożyła poufne zeznania przed komisją śledczą. Dzień później "Rzeczpospolita" pisła, iż Marciniak zeznała, że prokuratorzy prowadzący sprawę Rywina, tuż przed przesłuchaniem Leszka Millera dostali od przełożonych kartkę z pytaniami, jakie mieli zadać premierowi.
Wczoraj potwierdziły się te doniesienia. Posłowie Jan Rokita i Zbigniew Ziobro – którzy najmocniej naciskali, by jak najszybciej odtajnić zeznania – mówią, że naciski na prokuratorów były. Pani prok. Marciniak opowiada szczegółowo o sposobie ustalania pytań dla przesłuchania Leszka Millera i twierdzi, iż tego typu obyczaj był w przypadku Leszka Millera czymś zupełnie wyjątkowym, że z czymś takim nigdy wcześniej się nie spotkała - mówi Jan Rokita.
Z tych zeznań wynika też, że Wanda Marciniak odeszła z prokuratury z powodu nacisków, ale nie podczas śledztwa ws. afery Rywina, ale w ogóle z powodu nacisków w Wydziale Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, w którym pracowała. Kto zatem grał na zwłokę? Reporter RMF, Tomasz Skory zapytał o to członka komisji, posła Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro:
07:55