Trzy lata później niż planowano i po co najmniej 10-krotnym przekroczeniu pierwotnego budżetu szkoccy deputowani zasiedli wreszcie w kosztownych, ergonomicznych fotelach w nowym budynku parlamentu.
Budynek, którego budowa kosztowała niemal 770 milionów dolarów, przez niektórych określany jest mianem architektonicznego dzieła sztuki. Większość uważa go jednak za bezużyteczny i kiczowaty.
W przyszłym miesiącu królowa Elżbieta II ma dokonać jego oficjalnego otwarcia. A Szkoci mówią o pechu, a nawet klątwie ciążącej nad parlamentem.
Zaledwie na dwa tygodnie przed rozpoczęciem prac deputowanych budynek został zalany. Woda, prawdopodobnie wyciekająca z systemu kanalizacji, doszczętnie zalała kilka pomieszczeń. Straty oszacowano na tysiące funtów.