Rosyjska agencja lotów kosmicznych próbuje ratować swój honor po wczorajszym, wyjątkowo niecelnym lądowaniu kapsuły Sojuz. Kapsuła wracała z międzynarodowej stacji kosmicznej. Na jej pokładzie byli dwaj amerykańscy astronauci oraz ich rosyjski dowódca.
Sojuz z nieustalonych dotychczas przyczyn wylądował w Kazachstanie, pół tysiąca kilometrów od celu. Jej poszukiwania trwały przez ponad dwie godziny.
Badamy wszystkie możliwe przyczyny, w tym również to, czy dowódca załogi Nikołaj Budarin wcisnął ten przycisk, co trzeba - tłumaczył w Moskwie szef kosmicznej korporacji Energiya.
Po katastrofie Columbii i uziemieniu całej amerykańskiej floty wahadłowców, jedynym źródłem transportu na stację orbitalną są rosyjskie rakiety. Jeśli teraz NASA uzna, że są one zawodne, cały program badań kosmicznych może stanąć pod znakiem zapytania.
FOTO: Archiwum RMF
20:00