Od rana trwa dramatyczna akcja ewakuacyjna tysięcy pasażerów z tuneli londyńskiego metra. Warszawscy strażacy wyjaśniali naszej reporterce, jak wygląda taka pomoc.
W pierwszej kolejności służby ratownicze wkraczające do metra, rozpoznają teren i sprawdzają zagrożenie. Pracownicy metra robią wszystko, by wagony dojechały do stacji. Nawet jeśli prąd wysiądzie, to siłą rozpędu wagoniki mogą przejechać nawet kilkaset metrów w kierunku przystanków. Im bliżej stacji, tym łatwiej zorganizować pomoc.
Zupełnie inaczej działa się, kiedy trzeba pracować w ciemnym tunelu, który nie ma chodnika, nie jest przystosowany, jest tam szyna napięciowa. Trzeba wszystko zabezpieczyć, by ludzie mogli tamtędy przechodzić. Jeszcze do tego dojdzie zadymienie, to skala trudności działań i zagrożenie są dużo większe - mówi Witold Łobajczyk ze straży pożarnej.
Niestety w londyńskim metrze zadymienie i ciemność na pewno przeszkadza w ewakuacji pasażerów. W takich warunkach ratownicy przede wszystkim uspokajają ludzi i robią wszystko, by zapobiec panice. W pierwszej kolejności strażacy wynoszą z metra dzieci i rannych.
Relacja Miry Skórki:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio