Premier Ariel Szaron zapowiedział, że zabójstwo izraelskiego ministra turystyki Rehawam Zeewi w Jerozolimie ściągnie na Palestyńczyków krwawy odwet. Według premiera przerwane zostaną wszelkie rozmowy pokojowe, a sytuacja ulegnie całkowitej zmianie jak po zamachach terrorystycznych w Stanach Zjednoczonych.
75-letni Rehawam Zeewi, przywódca skrajnie prawicowej partii Zjednoczenie Narodowe, został śmiertelnie postrzelony rano w hotelu we wschodniej Jerozolimie przez niezidentyfikowanych sprawców. Po kilku godzinach zmarł w szpitalu. Do zamachu przyznała się organizacja Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. W przekazanym mediom oświadczeniu Front poinformował, że zamach na ministra jest odwetem za śmierć w sierpniu tego roku w Ramallah jednego z przywódców Frontu - Abu Alego Mustafy. Co to za organizacja o tym w relacji naszego korespondenta Elego Barbura:
Premier Szaron obarczył lidera Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata odpowiedzialnością za zamach na swojego ministra. "To Arafat uruchomił terroryzm, chociaż wiedział, jakimi grozi to konsekwencjami. Ponosi za to całkowitą odpowiedzialność" - powiedział Szaron. Dodał, że Izrael "wytoczy bezlitosną wojnę terrorystom". Minister obrony Benjamin Ben-Eliezer wspomniał także o "niepowodzeniach Arafata" w aresztowaniu bojowników skrajnych ugrupowań palestyńskich.
Zarzuty Izraela odrzuca strona palestyńska. "Nie ponosimy żadnej odpowiedzialności" - powiedział bliski współpracownik Arafata i minister w jego rządzie Nabil Amr. "Zrobimy, co w naszej mocy, aby wprowadzić w życie zawieszenie broni" - dodał. Podobnie wypowiedział się inny przedstawiciel władz Autonomii, Ahmed Abdel-Rahman.
Wcześniej Szaron mówił, że po zamachu "rozpoczęła się nowa epoka i nic już nie będzie takie, jak przedtem". "Musimy się zmierzyć z zupełnie nową, inną sytuacją" - powiedział Szaron, cytowany przez radio izraelskie.
foto Archiwum RMF
15:05