Zamiast kilku, tylko jeden wojskowy prokurator stanie przed sądem. Chodzi o śledztwo prowadzone przez wojskową prokuraturę tuż po tragedii w kopalni "Wujek" na początku stanu wojennego. To w trakcie tego dochodzenia zginęła część dowodów.
Od początku tamtego śledztwa cel prokuratorów był jeden – to górnicy są winni tragedii. Dlatego śledztwo nie było wnikliwe, ginęły dowody. Trzy lata temu sprawą zajął się IPN – dwóch prokuratorów wojskowych przyznało się do winy.
Sporo też opowiedzieli – z tego między innymi powodu teraz groziła im kara najwyżej dwóch lat więzienia, a taką, na mocy amnestii, należałoby umorzyć. Dlatego IPN sam poprosił sąd o umorzenie śledztwa wobec dwóch byłych wojskowych prokuratorów. Trzeciemu, który utrudniał dochodzenie tuż po tragedii, grozi teraz 5 lat więzienia.
Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach przesłał do sądu wojskowego akt oskarżenia w tej sprawie.