Cała sprawa jest "polityczno-mafijna", a ja wciąż boję się o swoje życie – oświadczyła Halina G., ps. Inka, oskarżona o pomoc w zabójstwie byłego ministra sportu Jacka Dębskiego.
„Inka”, tak jak podczas pierwszego procesu, nie chciała odpowiadać na żadne pytania i odmówiła wyjaśnień. Złożyła tylko oświadczenie, w którym twierdzi, m.in. że przedstawiciele policji i prokuratury - także Prokuratury Krajowej - proponowali jej status świadka koronnego w zamian za zeznania obciążające gangsterów i polityków.
O tym, że sprawa jest "polityczno-mafijna" ma - według "Inki" - świadczyć obecność w niej mec. Andrzeja Werniewicza po stronie pokrzywdzonych (Werniewicz jest pełnomocnikiem wdowy po Jacku Dębskim - przypis RMF). Dlaczego miałoby to oznaczać "polityczno-mafijny" kontekst sprawy, nie wiadomo; oskarżona odmówiła bowiem odpowiedzi na jakiekolwiek pytania.
Nie podała także nowego nazwiska. (Na początku września w zakładzie karnym „Inka” poślubiła obywatela Francji.) Posłuchaj relacji reporterki RMF Beaty Lubeckiej:
O powtórzeniu procesu zdecydował w marcu tego roku Sąd Apelacyjny, który uchylił poprzedni wyrok 8 lat więzienia. Halinie G. grozi znów dożywocie.
Przypomnijmy. Rewizji poprzedniego wyroku domagały się obrona i oskarżenie. Podczas pierwszego procesu „Inki” obrona chciała uniewinnienia, prokuratura – co nie zdarza się codziennie – wniosła o szczególne złagodzenie kary. Miała to być nagroda za współpracę z oskarżycielem. Również pełnomocnik wdowy po Jacku Dębskim chciał zmian – on jednak żądał podwyższenia kary do 25 lat więzienia.
Okoliczności tragicznej śmierci Jacka Dębskiego nadal pozostają niewyjaśnione. Dębski został zastrzelony w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 roku na Wale Miedzeszyńskim w Warszawie.
Wskazany przez „Inkę” zabójca „Sasza” i domniemany zleceniodawca „Baranina” nie żyją - obaj powiesili się w celach aresztów. Wprawdzie udziału osób trzecich nie udowodniono, ale domysły zostają...