Austriaccy hotelarze skarżą się na nową letnią plagę: "hotelstop", czyli alpejską odmianę "autostopu". Turyści nocują bez meldunku, a rano znikają nie uiszczając żadnych opłat.
Turysta z plecakiem przybywa pod wieczór; jest zmęczony, pada z nóg. Prosi, aby mógł zameldować się rano. Rano jednak znika... Wcześniej jednak, jeśli w hotelu jest samoobsługowy bufet, zjada śniadanie.
Około 300 takich hotelstopowiczów wędruje od czerwca po Alpach. Zazwyczaj są to miejscowi albo Niemcy. Obcojęzycznym nikt by tu nie wydał kluczy na słowo honoru.