Każdej rodzinie mającej dzieci odradzam pomysł zarobienia za granicą. Nie znam ani jednej pary, która by to przetrwała. Dzieci bardzo cierpią, dorastają bez rodzica – pisze jedna z słuchaczek RMF FM. Według raportu o eurosieroctwie w Polsce, w naszym kraju żyje aż 52 tys. dzieci, których przynajmniej jedno z rodziców wyjechało do pracy za granicę.

REKLAMA

Jarek: Mam 23 lata, mój tata wyjechał za granicę, gdy miałem lat 15, mama wyjechała, gdy miałem lat 17. Na początku mieszkałem z babcią przez pół roku, a później sam… do dnia dzisiejszego mieszkam sam. Strasznie źle znosiłem rozłąkę wchodziłem w konflikt z prawem i zaczęły się narkotyki, gdy by nie pomoc dziewczyny, nie wiem, gdzie teraz bym był. Rodzice cały czas wmawiali mi, że niedługo wrócą i będzie dobrze. Po 2 latach spędzonych samotnie i z nadzieją powrotu, rodzice się rozeszli. Z mamą nie mam kontaktu.

Słuchacz RMF FM: Mam prawie 26 lat. We wrześniu tego roku minie już 10 lat jak jestem bez obojga rodziców. Najpierw wyjechał tata, później mama. Samotne życie, gospodarowanie, sprzątanie, nauka... wszystko to samemu, ale nie narzekam. Znajomi moich rodziców mówili mi wówczas: ”tylko nie obwiniaj za to matki i ojca”, bo przecież musieli wyjechać, żeby zarobić na wykup mieszkania, naukę w szkole średniej, a następnie studia i inne zachcianki dorastającego chłopaka. Skończyłem prawie dwa kierunki, bo jeszcze przede mną druga obrona magistra (…) W ciągu tych dziesięciu lat widzieliśmy się może z pięć, sześć razy. Święta zawsze osobno (…). Dużo można się nauczyć, ale uwaga, trzeba chcieć i podnosić się po każdej porażce, których było sporo. A sama rozłąka co mi dała? Spełnienie marzeń, bo są na to fundusze, pokonywanie wielu problemów samemu (…) Samotność nauczyła mnie więc samodzielności i dała możliwość podejmowania szybkich, trafnych decyzji.

Piotr: Jestem kierowcą ciężarówki w transporcie międzynarodowym i przebywam poza domem tydzień lub dwa, potem wracam do domu na dwa, trzy dni więc moja sytuacja jest nieco inna, ale pragnę podkreślić że mam dwóch synów w wieku 2 i 12 lat, bardzo ich kocham i nawet przez taki krótki czas rozłąki bardzo tęsknię. Pozostają telefony i myśli, czy w domu wszystko dobrze, czy żona z wszystkim sobie poradzi, czy nic się złego im nie stanie. Nigdy chyba bym się nie zdecydował na wyjazd za granicę i pozostawienie ich w domu na dłuższy czas.

Anka: Znam temat z autopsji. Mąż pracował 4 lata za granicą. Ciągle było mało. Ja popadłam w alkoholizm i nerwicę. W porę się ocknęliśmy. Teraz jest w domu od 5 miesięcy. Już nie wyjeżdża, nigdy mu na to nie pozwolę. Zakłada swoją firmę w Polsce. Kochamy się, wszystko się zmieniło. Pieniądze nie są warte tej rozłąki. Na prawdę.

Kasia: Przykro mi to stwierdzić ale moim zdaniem wyjazdy za granicę w celach zarobkowych otwierają wiele okien możliwości. Od 10 lat jestem rozwiedziona, w wieku 22 lat zostałam rozwódką z trójką dzieci i potłuczonym nosem. Nie miałam wyjścia. Przez ponad 6 lat pracowałam za granica a dzieci wychowywało kilka kolejnych opiekunek. Za każdym razem miałam niezmierne wyrzuty sumienia, pomimo że dzieci przywykły do tego. Odłożyłam pieniążki i otwarłam swoja firmę. Teraz od roku jestem w kraju, pracuję na miejscu i dzieci są ze mnie dumne. Nie żałuję tego czasu, bo wiem, że inaczej nigdy nie doszłabym do niczego. Pozdrawiam równie odważne i dzielne mamy :-)

Marek: Dziś mam 22lata w latach 1995-2002 ojciec pracował za granicą przez trzy miesiące w roku. Niby potem wracał z furą "fajnych" upominków i był "super tatą". Ale z każdym jego wyjazdem nasze więzi były co raz słabsze. Dopiero od 6 lat zrozumiałem, jaką krzywdę zrobił mi tym, że nie było go przy mnie gdy tak naprawdę go potrzebowałem. Gdy dzieciak ma 9 lat potrzebuje zwykłego kontaktu z własnym ojcem. Niestety ja go nigdy nie otrzymałem, zawsze byłem zbywany. (…) Efekt tego jest taki, że choć jest teraz w domu, nie potrafimy razem rozmawiać. Nie szanuje moich decyzji (…) Nigdy mu tego nie wybaczę.

Grażyna: Mąż od wielu lat wyjeżdżał do pracy za granice. Obecnie od 3 lat pracuje w Irlandii. Mam dorosłe dzieci – córkę (26 ) i syna (23). Praktycznie przez od 19 lat wychowuje dzieci sama. Syn od czasu do czasu wyjeżdżał do pracy w Irlandii i pracował razem z mężem. Jednak ich relacje nie były dobre. (…) Pocieszające jest dla mnie to, że udało mi się wychować dzieci na dobrych, uczciwych i kochających ludzi. Są dla mnie wszystkim. A życie pokaże co dalej.

Słuchaczka RMF FM:To nie prawda, że każda rodzina się rozpada. Przez 4 lata mój mąż pracował za granicą i wiem z własnego doświadczenia, że jest bardzo ciężko, ale nie tak, żeby nie przetrzymać. (…) Moja rada: jeśli masz z czego żyć, nawet skromnie, nie wyjeżdżaj. Jeśli masz długi i wiesz, że z pensji tego nie spłacisz, jedź. Ale zanim wyjedziesz, porozmawiaj z bliską ci osobą... Ona też musi chcieć... i dzwoń do dzieci często... nawet co drugi dzień....wtedy ich nie stracisz..

Anka: Wyjazd męża w latach 1989-2006 zmienił wszystko… na gorsze. A miało być lepiej. Dom, którego już nie ma, lepsze auto, które jeździ tak samo jak inne - bilans pracy na Zachodzie. Dwóch synów (obecnie dorosłych ) - popadli w konflikt z prawem za sprawą narkotyków. Potem był Monar. Mąż od roku jest w kraju, ale stoi z boku rodziny - jego nie ma - nie szkodzi i nie pomaga; on nie czuje rodziny. Ratujcie póki można.

Słuchaczka RMFFM: Aż mi ciarki przeszły po wysłuchaniu historii tych ludzi, bo sama z mężem wyjeżdżałam za granicę, a dzieci zostawiam z babcią… Ale co mamy zrobić. Maż zarabia 1000 zł w fabrce. Mamy dwoje dzieci. Za co mam im dać jeść, kupić buty, słodycze, nie mówiąc o książkach do szkoły. My po prostu nie mamy wyjścia. Nie robimy tego, bo tak nam się podoba. Kiedy zbliża się termin wyjazdu wszyscy jesteśmy poddenerwowani, ja nie śpię po nocach, jestem wybuchowa, a tam za granicą myślimy tylko o dzieciach. To jest straszne. Myślę, że problem jest olbrzymi, ale tak naprawdę, to kogo to obchodzi… Dziś o tym pogadamy a jutro już każdy o tym zapomni... Przykre, ale prawdziwe.

Słuchaczka RMF FM: Mąż wyjechał 6 lat temu do pracy za granicą, miał być tam tylko rok. Chcieliśmy spłacić długi, normalnie żyć. Mamy dwójkę dzieci - 15 i 10 lat, widujemy się dwa razy do roku. W tym roku podjęłam decyzję o rozwodzie. Jest mi bardzo ciężko żyć samej, pracować, prowadzić dom i wychowywać dzieci. Nie rozmawiam z mężem już od kilku miesięcy, przestał nam nawet przesyłać pieniądze, pewnie już ma nowe życie.

Każdej jednej rodzinie mającej dzieci odradzam zdecydowanie pomysł zarobienia za granicą na długi, własne biznesy itp. Nie znam ani jednej pary wśród moich znajomych, którzy by to przetrwali. Dzieci bardzo cierpią, dorastają bez rodzica i nie są w stanie zrozumieć kiedy najbliższa im osoba mówi, że to dla ich dobra i lepszej przyszłości.

Piotrek: Witam W tej chwili mam "30 lat na karku" nie jestem eurosierotą ale "amerykosierotą". Ojciec wyjechał jak miałem, już nawet nie pamiętam, ale poleciał tydzień później lub wcześniej po rozbiciu się samolotu w lesie Kabackim. Dość szybko przestał do nas pisać i dzwonić, ojciec wrócił 2006r. w urnie. Także wszystkim kolegom i koleżankom którzy mieli oboje rodziców zazdrościłem, łezka w oku się kręciła. Tyle i zapamiętałem z ojca. Niech to będzie przestroga.

Asia: Nareszcie ktoś się tym zajął, bo z własnych obserwacji wiem, że dzieci są zostawiane pod opieką ludzi zupełnie nienadających się do opieki (starej babci, ojca alkoholika, siostry w gimnazjum). W moim sąsiedztwie mieszka troje zostawionych dzieci - 2 różne rodziny i aż przykro patrzeć jak te dzieci po prostu tęsknią... do czasu, po jakimś czasie wolą babcię, ciocię, a z mamą nawet za rękę nie chcą chodzić. A opiekunowie - starsza siostra (15-latka) stwierdziła, że chętnie poszłaby do domu dziecka, żeby się rodzeństwem nie zajmować i normalnie uczyć!

Sławomir: Sam byłem zarobkowo w Danii przez pół roku. Zarobki wysokie, ale nie tylko moje dziecko cierpiało, ja również nie mogłem wytrzymać rozstania z rodziną. Więc trzeba było zakasać rękawy i znaleźć odpowiednią prace w Ojczyźnie. I się udało. Teraz jestem szczęśliwy.

Leszek: Mam znajomego, który wyjechał 2 lata temu na zieloną wyspę i zostawił w Polsce żonę i trójkę małych dzieci. Przyjeżdża raz na kilka miesięcy na 2 tygodnie i po kilku dniach już ma dość, bo jest hałas i wszystko mu przeszkadza. Dzieci znają go tylko praktycznie z opowiadań, bo cały czas jego nie ma. Dziwię się czemuś takiemu, bo niby wyjechał za chlebem, ale zostawił to, co jest najważniejsze, rodzinę.

Dorota: Jestem ciocią dzieci, których mama wyjechała do Włoch 4 lata temu. Po roku zabrała ich do siebie w połowie semestru; wyjechali, nie ukończywszy szkół. Musieli ciężko pracować na swoje utrzymanie. Życie tam jednak też ich nie oszczędzało. Wrócili do Polski. Życiowa porażka ich mamy. Bez mieszkania, adresu zameldowania stałego, bez szkoły. Ich mama oczywiście tam została, pewnie wróci jak dzieci będą samodzielne. Ojciec się nimi nie interesuje. Od dwóch dni wynajmują małą kawalerkę. Rozpoczęli naukę, by uzupełnić wykształcenie i szukają pracy. Takie życie mają przez głupotę rodziców.

Agnieszka: Przez kogo cierpią dzieci rodziców, którzy opuścili kraj? Przez osoby w naszym kraju, które doprowadziły do sytuacji, w której ażeby godnie żyć, jeden członek rodziny musi opuścić kraj w pogoni za pieniądzem na opłaty, na jedzenie, rzadziej na przyjemności. Tutaj nie są winni rodzice, bo co by Pan/i zrobił/a gdyby nie starczało pieniędzy na opłaty, na ubrania na ksiązki... no co??

Diana: Wprawdzie jestem juz dorosła, ale mam brata, który w chwili, gdy tata wyjechał miał ok. 10 lat. Przyjeżdżał często, ale wiadomo, to nie to samo. Po roku zaczęły się poważne rozmowy, że dłużej tak być nie może: albo tu, albo tam, byle razem. Po kolejnym roku mama przyjechała do taty. Początki były trudne, ale udało się Nikt nie ma zamiaru wracać do Polski. Tu jest nam lepiej, łatwiej. To nie prawda, że wyjazd rodzica musi być tragedią

Słuchaczka RMF FM: Jako dziecko byłam w podobnej sytuacji - mój tata przez wiele, wiele lat jeździł za granicę, prawie w ogłoś go nie widywałam, nie uczestniczył w moim wychowaniu. Jak przyjeżdżał raz na 3 miesiące przywoził mi prezenty ale to mnie nie cieszyło, chciałam, żeby mnie przytulił, pogadał… Do dziś nie wiem, co to jest ojcowska miłość, mimo iż mam męża i swoją rodzinę - nigdy tego nie zapomnę i zawsze będzie mi brakowało miłości ojca. Minęło ponad 20 lat a ja nadal to mam w sercu …

Ela: Właśnie dzisiaj koledzy mojego syna z gimnazjum żegnają kolegę, który kilka dni temu powiesił się. Oboje rodzice w tym czasie pracowali za granicą. Żal tak młodego życia, ale żal też rodziców - oni być może podreperowali domowy budżet, ale stracili to co najcenniejsze-dziecko.

Monika: Mam trzy wspaniale córki i muszę je zostawić, aby przeżyć, bo... nie mam innego wyjścia. 3 lata temu miałam juz dość męża, który znęcał się nad nami wszystkimi fizycznie, psychicznie i ekonomicznie (podkreślam nie jest alkoholikiem, po prostu został wychowany na sadystę) i wyszłam z domu wraz z córkami - tak jak stałyśmy bez niczego, nawet dokumentów mi nie pozwolił zabrać. I trzeba było sobie dać radę. Mój kat został w domu, pomimo wyroku karnego za znęcanie się nad nami. Rozwód trwa już 3. rok, on dysponuje całym majątkiem, a nasze instytucje, które powinny bronić rodziny, mają mnie głęboko w czterech literach, więc ja nie mam innego wyjścia… jak jeździć na roboty. Wiem doskonale, jak krzywdzę swoje córki… tylko nie znalazłam złotego środka na moje położenie.

Emilia: Mój tato przez 15 lat mojego życia wyjeżdżał do Niemiec. Niby był, a jednak się go nie znało. Rozłąka prowadziła do tego, że nie wiedział ile mamy (z bratem) lat, do jakich szkół chodzimy. (…) Pamiętam moment, w którym wrócił na stałe; przez bardzo długi okres czasu trudno było mi się przyzwyczaić, ze mam tatę, tak na co dzień. Jego obecność w pewnym stopniu trochę mi przeszkadzała! Dziś mam 23 lata.

Rafał: Mój związek się rozpada, widzę ze dzieci na tym bardzo cierpią, lecz powiem wam jeszcze jedno będąc w Polsce, zarabiając grosze, moje dzieci też cierpiały - nigdy nie było mnie na nic stać, ciągle musiałem im odmawiać, nie umiałem im już tłumaczyć, dlaczego tak jest, dlaczego nigdy na nic nas nie stać. Niech w naszym rządzie zaczną myśleć o Polsce i jej sytuacji a nie bić się o stołki, bo to jest przede wszystkim ich wina, a nie tych ludzi, którzy szukają chleba dla swych dzieci, to dzięki nim rozpadają się związki, a nasze dzieci zostają sierotami