"Jednoręki bandyta" czy "łapy szczęścia" - od piątku traktowane są jak gry hazardowe. Trzeba będzie za nie odprowadzać słone podatki. W życie wchodzi nowelizacja ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych.
W Polsce działa 100 tysięcy hazardowych maszyn - tylko co piąta z nich jest zarejestrowana. Twórcy ustawy wierzą, że przyniesie ona spore wpływy do budżetu, a przy okazji zlikwiduje szarą strefę na rynku hazardu. Ludzie z branży twierdzą, że szara strefa nie zniknie. Podatek w wysokości 40 procent jest po prostu zbyt duży. Znikną natomiast maszyny hazardowe z małych lokali, pubów czy dyskotek. Importer gier losowych, który sprowadził do naszego kraju kilkaset automatów z Grecji, Holandii i Niemiec wycofuje się z rynku, bo jego obroty spadły o 90 procent: "Obwarowania ustawy - jeśli chodzi o zezwolenia i później kwestie finansowe - dyskwalifikują małe firmy". Pozostaną tylko wielcy - z pieniędzmi, układami i kontrolą nad rynkiem hazardu. Razem z nimi - pozostanie też szara strefa. Zwolennicy ustawy wierzą w sukces nowalizacji, przeciwnicy uważają natomiast, że zmiast 40-procentowego podatku lepiej wprowadzić coroczną opłatę w wysokości 1000 ECU od każdej maszyny. Posłuchaj relacji reportera radia RMF, Adama Grzesika:
00:20