Polska zaściankiem Europy? Przekonał się o tym kanadyjski gwiazdor Garou, który gościł w naszym kraju. Zadowolony po całej trasie artysta popełnił, jak się okazało, wielki błąd. Zdecydował się na podróż polską koleją do stolicy Czech.
Gwiazdor wsiadł do pociągu z miejscami do spania, którym zdecydował się jechać do Pragi, by po męczącej trasie po Polsce być ze swoją ekipą. Garou wraz ze swym managerem i ochroniarzem natrafili jednak na konduktora Warsu, który jeszcze nie wstąpił do Unii Europejskiej.
Gdy artyści weszli do wagonu i chcieli kupić bilety konduktor oświadczył, że sprzeda im... 8 biletów. Uznał jednak, że bez czeskiej waluty Garou nie może przekroczyć granicy. Członkowie ekipy mieli tylko euro, a kantory na dworcu były zamknięte.
Jak relacjonuje Andrzej Korczak z Agencji Koncertowej Krab, który odprowadzał artystę na dworzec, konduktor: Stwierdził, że on zna takich artystów i tacy artyści to będą kładli bagaż na pościeli czystej i on nie będzie chodził po przedziałach i sprawdzał.
Doszło nawet do przepychanek. Oburzony artysta zdecydował się pojechać wynajętym samochodem. To duży wstyd dla nas. Mogę tylko ze swej strony przeprosić i muzyków i wszystkich tych, którzy w całym zajściu uczestniczyli - tłumaczyła Anna Rosiek, rzecznik InterCity, która obiecuje wyciągnięcie konsekwencji wobec konduktora.