W podparyskich zakładach General Electric wybuchł konflikt wokół używania języka angielskiego. Gorzej władający angielskim pracownicy czują się marginalizowani. Związki poskarżyły się więc do sądu na amerykańskiego pracodawcę.

REKLAMA

Francuzi są bardzo wrażliwi na punkcie swojego języka i zażarcie bronią go przed zalewem angielszczyzny. Od 1994 roku obowiązuje ustawa, która nakazuje m.in. firmom mającym siedzibę we Francji komunikowanie się po francusku z pracownikami i klientami.

Jak pisze "Le Monde", w filii General Electric Medical Systems w Buc ustawa zdaje się nie obowiązywać. Związki zawodowe skarżą się, że notatki służbowe i wewnętrzna poczta są po angielsku, co sprawia poważne trudności części personelu, zwłaszcza w starszym wieku. Po angielsku prowadzi się też zebrania.

Gorzej władający angielskim pracownicy czują się marginalizowani. Zresztą nie jest to tylko winą Amerykanów, bowiem pewna część Francuzów zajmujących wyższe stanowiska też upodobała sobie zwracanie się do rodaków po angielsku. Taka panuje tam moda - pisze dziennik.

We wtorek związkowcy złożyli skargę do sądu. Firma broni się, twierdząc, że informacje niezbędne do wypełniania obowiązków służbowych podaje pracownikom po francusku.

Na jej korzyść przemawia fakt, że w liczącej półtora tysiąca osób firmie jest 45 narodowości i w takiej Wieży Babel angielski częściej jest płaszczyzną porozumienia niż francuski.