Przyjeżdżajcie do Francji - ma być przewodnim hasłem wielkiej kampanii reklamowej w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Japonii i Niemczech. Ta kampania to sposób na opanowanie paniki, w którą wpadli Francuzi po tym jak do ich kraju zaczęło zaglądać coraz mniej turystów. Paryż i Lazurowe Wybrzeże były w tym roku prawie puste.
Rząd postanowił więc zainwestować miliony dolarów w nadawane zagranicą reklamy telewizyjne i radiowe, żeby zachęcić obcokrajowców do odwiedzania Francji.
Oficjalnych statystyk jeszcze nie ma, ale prawdą jest, że w niektórych regionach Francji hotele były tego lata przerażająco puste. Spadła liczba bogatych Amerykanów, którzy tłumnie odwiedzali Lazurowe Wybrzeże. Jak nietrudno się domyślić wielu turystów ze Stanów Zjednoczonych bojkotuje Francję w związku z „dyplomatyczną zdradą” Paryża w sprawie wojny w Iraku.
Przyczyn turystycznej posuchy tego lata było jednak więcej. Groźne upały, które zabiły aż kilkanaście tysięcy osób, wielkie seryjne pożary lasów na śródziemnomorskiej Riwierze, w których spłonęło wiele ośrodków turystycznych, zanieczyszczenie plaż ropą naftową po katastrofie tankowca Prestige, czy w końcu fala strajków z powodu której nie odbyły się we Francji sławne festiwale teatralne czy muzyczne.
Kłopot polega na tym, że z goszczenia turystów żyje nad Sekwaną aż około 2 milionów ludzi i części z nich zaczęło grozić po prostu bezrobocie.
Zobacz także reportaż "3 dni w Paryżu"
19:10