Blisko 20 tys. ofiar - tak tragicznego, ostatecznego bilansu rekordowych upałów we Francji obawiają się tamtejsze związki zawodowe lekarzy. Według raportu ministerstwa zdrowia jedynie w ciągu dwóch pierwszych tygodni sierpnia, słoneczny żar zabił aż 11,5 tys. osób. A wyjątkowo ostre upały trwały we Francji prawie dwa razy dłużej...
Ostateczny rządowy raport w sprawie tragicznego żniwa rekordowych upałów we Francji będzie znany dopiero pod koniec września. Jednak branżowe związki zawodowe lekarzy obawiają się, że astronomiczna liczba 20 tys. ofiar, sugerowana przez część komentatorów, może się niestety okazać prawdziwa.
Do dziś pacjenci ciągle jeszcze umierają w nadsekwańskich szpitalach z powodu poważnych komplikacji chorobowych, spowodowanych właśnie upałami, choć te ostatnie już się skończyły.
Tegoroczny słoneczny żar można porównać do wybuchu swego rodzaju klimatycznej bomby atomowej. Już dawno nie widać bowiem dymu po eksplozji, a liczba ofiar ciągle wzrasta.
We Francji, gdzie sprawa śmiertelności wywołanej upałami stała się przedmiotem polemiki między rządem i opozycją, premier Jean-Pierre Raffarin zarządził dochodzenie w celu ustalenia rzeczywistej liczby zgonów spowodowanych upałami, przekraczającymi 40 stopni Celsjusza.
Opozycja i występujący w mediach eksperci medyczni oskarżają rząd o to, że zbyt opieszale zareagował na przeciągające się upały. Jak wskazują sondaże, 51 proc. Francuzów uważa, że rząd nie dopełnił swych obowiązków.
Foto: Archiwum RMF
06:40