Podziemny pożar utrudnia prowadzenie akcji ratunkowej w kopalni Mysłowice - Wesoła. Wczoraj wieczorem doszło tam do wybuchu metanu. W momencie wypadku, pod ziemią było 36 górników. Jeden jest poszukiwany od kilkunastu godzin. Nie wiadomo, czy żyje. Jest kombajnistą. Jednak w pobliżu maszyny go nie znaleziono.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wiadomo, że kiedy doszło do wypadku, zaginiony górnik uciekał razem z innym pracownikiem zakładu. Mężczyzna przeżył eksplozję. Ratownicy mają do przeszukania kilometr wyrobiska. Do tej pory nie udało się namierzyć sygnału z lampki zaginionego. Zanim ratownicy zaczną metr po metrze przeszukiwać wyrobisko trzeba określić skład atmosfery w tym miejscu. Akcja prowadzona jest ze szczególną ostrożnością.
W wypadku rannych zostało 36 górników. 26 pracowników zakładu Mysłowice- Wesoła jest pod opieką śląskich lekarzy. 18 górników trafiło do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Siedmiu jest na intensywnej terapii. Zostali podłączeni do respiratorów. Są w bardzo ciężkim stanie. Poparzenia ciężkie o dużych powierzchniach - mówi dyrektor siemianowickiej placówki Mariusz Nowak. Stan pozostałych również jest poważny. Zostali przywiezieni w stanie wskazującym na ciężki uraz - podkreśla Nowak.
Ciężko rannych górników będziemy nawadniać, utrzymywać ciśnienie a potem podejmiemy decyzję, czy skorzystamy z komór hiperbarycznych. Każdy pacjent będzie badany indywidualnie. Oparzenia są bardzo dużym urazem. Musimy mieć świadomość, że w ciągu doby, lub dwóch, nic się nie wyjaśni. W tego typu urazach najważniejsze jest utrzymanie pacjenta przy życiu. Tam są oparzenia sięgające 80 procent ciała. Nie tylko skóry, ale też podejrzenie poparzenia dróg oddechowych. Teraz możemy tylko czekać i uzbroić się w cierpliwość - mówi szef szpitala w Siemianowicach. Jak dodaje, siedmiu pracowników zakładu, których stan jest ciężki, jest utrzymywanych w stanie śpiączki farmakologicznej.
Ojciec zaginionego górnika Franciszek Jankowski mówi wprost: nie mam nadziei. On był kombajnistą. Mógł być w punkcie największego zagrożenia. Sam pracowałem na kopalni. 28 lat. Doświadczenie mam i wiem co się tu działo. Teraz jestem 20 lat na emeryturze. Najlepszy pracownik na kopalni i zostanie tam na dole. Czekamy i zobaczymy jeszcze co będzie dalej. Oni twierdzą, że szukają. Chyba igły w stogu siana - dodaje.
PRZECZYTAJ ROZMOWĘ Z OJCEM ZAGINIONEGO GÓRNIKA
W poniedziałek wieczorem 660 metrów pod ziemią w kopalni wybuchł metan. W zagrożonym rejonie było 36 osób. Jeden górnik cały czas jest poszukiwany. Nie udało się do niego dotrzeć. Początkowo informowano, że w zakładzie zapalił się metan. Teraz już wiadomo, że doszło do wybuchu. Poszkodowani górnicy mówili, że poczuli mocny podmuch. Zabezpieczenia, które zadziałały, sprawdziły się bez zarzutu. Zapobiegły rozprzestrzenieniu się tego zjawiska. Dzięki zaporze pyłowej, pył został rozsypany. To się nie zdarza w przypadku zapłonu, raczej w przypadku wybuchu - mówi szef sztabu akcji ratunkowej Grzegorz Standziak.
Wczoraj wieczorem w miejscu, gdzie doszło do wypadku, wydobycie nie było prowadzone. Trwały tam tak zwane prace zabezpieczające. Do eksplozji metanu doszło na nocnej zmianie. Szef holdingu do którego należy kopalnia Mysłowice-Wesoła mówi, że również dzisiaj wydobycie jest wstrzymane całkowicie. Z innych ścian również - dodaje.
Metan - trudno powiedzieć od kiedy - mógł zbierać się w miejscach, gdzie od dawna nie ma żadnego wydobycia. Prawdopodobnie, wypłynął ze starych zrobów. Na razie jednak za wcześnie jest mówić, co go zapaliło.
Rani górnicy są pod opieką lekarzy ze szpitali w Sosnowcu, Katowicach i z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Tylko w ubiegłym roku w polskich kopalniach siedem razy palił się metan. Najtragiczniejsza w skutkach była katastrofa w kopalni Halemba w 2006 r., w której zginęło 23 górników. W 2009 r. pożar i wybuch metanu w kopalni Wujek-Śląsk zabił 20 osób.
KWK Mysłowice-Wesoła powstała 1 stycznia 2007 roku z połączenia kopalń - Mysłowice i Wesoła. Zakład zatrudnia ponad 4,6 tys. pracowników. W ubiegłym roku wydobył ok. 3,7 mln ton węgla. Zasoby kopalni szacowane są na blisko 160 mln ton. Oznacza to, że zakład może działać jeszcze co najmniej 40 lat.
Przyczyny i okoliczności wypadku w kopalni bada Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego. Sprawą zajęli się też śledczy. Prokuratury Okręgowej w Katowicach i Prokuratury Rejonowej w Mysłowicach zabezpieczyli m.in. dokumentację kopalni.Jak powiedziała prok. Marta Zawada-Dybek, wszczęte w tej sprawie śledztwo ma zmierzać do ustalenia przyczyny zdarzenia i ewentualnych osób odpowiedzialnych. Zaplanowane zostały już przesłuchania. Nie można wykluczyć, że pierwsze osoby spotkają się ze śledczymi jeszcze dziś - dodaje.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video