Przerwany mecz Realu Madryt z Realem Sociedad, ewakuajca 70 tys. kibiców i niepokój – to efekt ostrzeżenia o podłożeniu bomby na stadionie królewskich. Do wybuchu nie doszło. Hiszpania zastanawia się, czy to sprawka Basków z ETA.

REKLAMA

Spotkanie przerwano w 88. minucie, przy stanie 1:1. Piłkarze natychmiast opuścili boisko, a 70 tysięcy kibiców zostało sprawnie ewakuowanych z trybun. Jeszcze dzisiaj Hiszpańska Federacja Piłki Nożnej podejmie decyzję, czy uznać wynik za końcowy.

Według madryckiego klubu, baskijska gazeta Gara otrzymała ostrzeżenie, że o 21.00 wybuchnie ukryta na stadionie bomba. Eksplozja na szczęście nie nastąpiła. Ewakuację rozpoczęto na dwadzieścia minut przed planowaną eksplozją. Posłuchaj relacji korespondentki RMF Ewy Wysockiej:

Według mediów, w północnej części stadionu policjanci znaleźli podejrzaną torbę, ale okazało się, że pozostawił ją jeden z kibiców w pośpiechu opuszczający trybunę.

Ostrzeżenie o podłożeniu bomby potraktowano poważnie, bowiem to właśnie do gazety Gara separatystyczna organizacja ETA przesyłała ostrzeżenia o eksplozjach, do których doszło ostatnio w kilku miastach w Hiszpanii. Nikt jednak nie ma pewności, że informacja rzeczywiście pochodziła od tej organizacji. Teraz wszyscy czekają na oświadczenie ETA. Wiadomo tylko, że zdjęcia z ewakuacji stadionu pokazane na całym świecie, będą dla organizacji doskonałą reklamą.

Stadion Realu już raz był celem ataku ETA. 1 maja 2002 roku, podczas meczu Realu z Barceloną w Lidze Mistrzów, na jednej z okolicznych ulic doszło do eksplozji samochodu-pułapki, w wyniku której lekkich obrażeń doznało 17 osób.

W ostatni poniedziałek baskijscy terroryści „świętowali” bombami 26 rocznicę uchwalenia hiszpańskiej konstytucji. 7 bomb zostało odpalonych w 7 miastach Hiszpanii niemal równocześnie przez terrorystów ETA. Nikt nie zginął, 13 osób zostało rannych. Pół godziny przed eksplozjami terroryści telefonicznie poinformowali o podłożeniu ładunków wybuchowych.

Do tej pory ETA uderzała w turystykę, teraz po raz pierwszy uderzyła w futbol. Prezesi hiszpańskich klubów piłkarskich obawiają się, czy nie jest to początek kampanii wymierzonej przeciw piłce nożnej w Hiszpanii.