Wiele wskazuje na to, że to baskijska organizacja terrorystyczna ETA stała za nocnym wybuchem w centrum Madrytu. 7 osób rannych, zniszczone siedem samochodów i 20 dźwigów do przewożenia aut oraz podziemny parking - to bilans eksplozji samochodu-pułapki. Bilans ten jednak mógłby być o wiele tragiczniejszy, jak się okazuje, niespełna dwieście metrów od samochodu wypełnionego dwudziestoma pięcioma kilogramami bomb przebywała wczoraj para królewska, członkowie hiszpańskiego rządu i tysiące ludzi.
Przed południem ktoś zawiadomił straż pożarną o samochodzie-pułapce zaparkowanym w centrum Madrytu. Mimo poszukiwań auta nie znaleziono. Niespełna 200 metrów od miejsca, w którym było zaparkowane odbywały się obchody Dnia Hiszpanii. Na trybunie zasiedli – para królewska i rząd. W paradzie brało udział 5 tysięcy żołnierzy, a na placu zebrało się kilka tysięcy osób. Wieczorem służby miejskie ściągnęły samochód z bombą na podziemny parking, ponieważ jak się okazało był źle zaparkowany. W niespełna trzy godziny później nastąpiła eksplozja. Policja podejrzewa, że wybuch miał nastąpić wcześniej podczas parady wojskowej. „A pomyśleć, że jej miejsce było wczoraj najlepiej strzeżonym miejscem parady” – powiedział z przekąsem komendant madryckiej policji.
10:45