W ramach akcji RMF FM i RMF24 "Pomóżcie premierowi napisać piątkowe exposé" przesyłaliście na naszą skrzynkę mailową swoje propozycje. Dotyczyły one rozwiązań w następujących dziedzinach: bezpieczeństwo, gospodarka, nauka i edukacja, polityka zagraniczna i zdrowie. Specjalnie dla Was przejrzeli je i skomentowali nasi eksperci.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Krzysztof Berenda: Pierwsza z trzech najciekawszych, najczęściej pojawiających się propozycji gospodarczych do exposé premiera: zlikwidować ZUS - niech ludzie sami wybierają, gdzie chcą oszczędzać - czy chcą odkładać pieniądze na emeryturę, w jaki sposób chcą na nią zarobić. Według pana, to jest realny pomysł, sensowny?
Krzysztof Rybiński: To jest pomysł sensowny pod warunkiem, że akceptujemy fakt, że 7 milionów emerytów umrze z głodu. Bo jeśli ZUS nie dostanie pieniędzy w postaci składek, to nie wypłaci emerytur. Pomysł - co do zasady - ciekawy, ale bardzo utopijny. W cywilizowanym społeczeństwie o emerytów trzeba dbać. ZUS skądś te dochody musi mieć.
Druga propozycja - podatkowa. Spróbujmy ujednolicić stawki podatkowe. Niech VAT będzie miał jedną stawkę, a nie kilka obniżonych. Tak samo podatek PIT, CIT - oczywiście w dobrze wyliczonej wysokości. To będzie lepsze, łatwiejsze?
Świetny pomysł. Ekonomiści od dawna postulują, żeby wprowadzić jedną stawkę VAT-u, PIT-u i CIT-u na podobnym poziomie. To doprowadzi do tego, że podatki będą mniej zaburzały życie gospodarcze, będą prostsze, mniej będzie kosztowało ich ściąganie. A przy okazji może się okazać, że budżet zyskuje większe dochody.
Trzecia propozycja - emerytalna. Mieliśmy ostatnio podniesienie i zrównanie wieku emerytalnego. Niektórzy słuchacze proponują, żeby znieść określony wiek emerytalny. Ludzie przechodziliby na emeryturę po przepracowaniu określonego czasu pracy. Niech ludzie pracują 30, 40 lat... To byłoby wykonalne?
Myślę, że wszystkie propozycje, które mówią o stażu pracy albo o wieku emerytalnym są niedobre. Może być przecież ktoś, kto zarabia bardzo dużo i po 15 latach pracy już sobie odłożył tyle, że może pójść na emeryturę. Dlaczego mu tego zabraniać? Tak że myślę, że powinniśmy się skupić na tym, jak szybciej się rozwijać - po to, żebyśmy mogli pójść na emeryturę wcześniej, jeśli chcemy, a nie pracować 40 czy 50 lat, a niektórzy aż do śmierci, żeby uniknąć głodowej emerytury. Myślę, że ten pomysł jest co do zasady sensowny, ale są lepsze.
Na koniec poproszę o wymarzoną propozycję, którą pan bardzo chciałby od Donalda Tuska usłyszeć. Niekoniecznie musi się ona pojawić, ale jaką chciałby pan usłyszeć z usta premiera w piątek?
Premier ma bardzo łatwe narzędzie uruchomienia silnego wzrostu gospodarczego. To jest deregulacja gospodarki. Ale nie korporacji, tylko rynku produktów. Wprowadźmy zasadę "EU minus", "Unia Europejska minus", co oznaczałoby, że mamy w kraju tylko te regulacje, które wymusza na nas Unia Europejska z pewną liberalizacją. Wszystkie inne znieśmy i wtedy się okaże, że polska gospodarka może bardzo szybko rosnąć.
One są bardzo dobre. Myślę, że się wstrzelają w dziesiątkę. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o wykorzystanie naszej pozycji w Europie, bo ona ma bezprecedensowy charakter. Dziesięć lat temu w życiu byśmy się nie spodziewali, że będziemy tyle w Europie znaczyć. "Chwilo trwaj! Chwilo jesteś piękna!"- wypadałoby powiedzieć za Goethem, ale to nie jest takie proste. Wizerunek trudno zbudować, ale trzeba go potem pielęgnować i uważać, żeby go nie rozdrobnić, nie zmarnować. Polska tego dzisiaj nie robi. Teraz jest czas na to, żeby wyjść poza Europę, bo tam jest popyt. Wszystko na to wskazuje, że światowa gospodarka będzie się tak rozwijała, że te źródła popytu będą w krajach wschodzących.
Mamy sugestię, że Polska powinna zaostrzyć stosunki z Białorusią. One już są zaostrzone. Tutaj pole manewru nie jest zbyt duże, dlatego że prezydent Łukaszenka i jego zaplecze są już objęci sankcjami. Z resztą na wniosek Polski są to sankcję unijne. Rzeczywiście, z Łukaszenką trzeba ostro, bo wszystkie inne metody zostały przetestowane. Próbowano z nim się dogadać, próbowano zidentyfikować w jego zapleczu osoby nieco bardziej otwarte na świat. To się nie powiodło, wiec jedyna metoda to jest ostry kurs i czekanie aż Białoruś sama zrozumie, że w dzisiejszym świecie realizuje politykę, która donikąd nie prowadzi. Polska się powinna nieco bardziej otwierać na świat i to jest absolutnie słuszne. Myśmy skupili się na Europie. To ma sens, tutaj przynależymy, nasza przyszłość jest związana z Europą, ale każdy ambitny kraj europejski jest też obecny gdzie indziej. My także powinniśmy pójść tą ścieżką.
"Jest prosta metoda, by zwiększyć liczbę policjantów na ulicach, trzeba zdjąć z nich część obowiązków" - tak były wiceszef MSW Adam Rapacki komentuje Wasze propozycje do jutrzejszego exposé premiera. Dodaje, że premier powinien zapowiedzieć zmiany kilku ustaw, by policjanci przestali robić to, za co odpowiadają inne służby. Adam Rapacki zwraca uwagę, że duża część policjantów codzinnie jest zaangażowana w konwojowanie więźniów, albo dostarczanie wezwań procesowych. Problem - jak dodał - rozwiązałaby służba doręczeń.
Adam Rapacki odniósł się także do innej Waszej propozycji - likwidacji straży miejskiej i przekazania pieniędzy policji. Stwierdził, że to jeszcze bardziej obciąży funkcjonariuszy.
Nasi słuchacze pytali też o pomysły na zmniejszenie liczby wypadków. Premier - jak mówi generał - powinien ogłosić coś mało popularnego: kilkukrotnie wyższe mandaty. To według niego jedyny sposób na polepszenie statystyk.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Marek Balawajder: Pan Stanisław proponuje taką reformę, a wręcz rewolucję: żeby każdy miał konto w banku, na które wpływałyby składki zdrowotne. Wtedy - mając taką kartę płatniczą specjalną - sami decydowalibyśmy, gdzie się leczymy i komu płacimy przede wszystkim.
Andrzej Kulig: Powiedziałbym, że to jest pomysł fantastyczny dla ludzi młodych i dosyć zamożnych. Natomiast proszę pamiętać, że najczęściej z ochrony zdrowia zaczynają korzystać ludzie w średnim wieku i starsi. Najczęściej też mamy do czynienia ze współistnieniem wielu chorób.
Uzbieranych przecież przez wiele lat.
Niektóre procedury zdrowotne są tak drogie, że nie sądzę, żeby nas było stać na to.
Ile kosztuje leczenie zapalenia trzustki - na przykład u pana w szpitalu?
Pełne wyleczenie niejednokrotnie przekracza 100 złotych.
A taka standardowa chemia? Na przykład: nowotwór piersi został wcześnie wykryty i pacjentka jest poddana chemioterapii radioterapii. Jaki to jest koszt?
To są dziesiątki tysięcy złotych.
Co powinno - pana zdaniem - jeżeli chodzi o służbę zdrowia, obowiązkowo znaleźć się w wystąpieniu premiera?
Wydaje mi się, że bardzo dobrym krokiem byłoby odbiurokratyzowanie NFZ-tu i danie większej swobody decyzyjnej regionalnym środkom NFZ-tu.
Podwyższenie składki?
Podwyższenie składki, a także wspieranie finansowo tych jednostek, tych szpitali, które mają w swojej ofercie opiekę kompleksową. To znaczy - nie będą wspierane ośrodki wąskospecjalistyczne, które często specjlalizują się w komeryjnych zabiegach, dla których tak naprawdę kontrakt z Narodowych Funduszem Zdrowia jest pewnym dopełnieniem, uzupełnieniem, a czasami wręcz momentem, który pozwala na ściągnięcie pacjentów.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Pomysł, żeby przywrócić struktury szkoły sprzed reformy ministra Handke, jest do przyjęcia. Formuła, gdzie dziecko uczyło się w ośmioklasowej szkole podstawowej, potem w czteroletnim liceum, bądź pięcioletnim technikum, była sprawdzona i odnoszącą rezultaty. Tworząc gimnazja zatracono istnienie tzw. "kolektywu szkolnego". Po 6 latach dziecko idzie do gimnazjum, gdzie nie ma czasu w ciągu 3 lat nawiązać znajomości. W liceum też jest na to za mało czasu, żeby wytworzyć grupy młodych ludzi. Programy nauczania, na skutek poszatkowania, wiele zatraciły. Jako wykładowca akademicki obserwuję, że z czteroletniego liceum, czy pięcioletniego technikum miałem bardzo dobrych studentów. To przychodzili ludzie z dużym, dobrym przygotowaniem. Teraz ta wiedza jest spłycona za sprawą ciągłego biegu do przodu i bezustannych zmian kolektywów uczniowskich.
Jestem zwolennikiem ograniczenia do absolutnego minimum egzaminowania przy pomocy testów. To nie jest sposób na zbadanie wiedzy, a przede wszystkim umiejętności danego ucznia. Próba nadania wszystkiemu takiego ścisłego wymiaru - jest dehumanizacją. Nauczyciele teraz nie przygotowują do matury, tylko do tego, jak rozwiązywać dane testy. Ktoś zwariował na ich punkcie! Liczy się też rozmowa z młodym człowiekiem. Absurdalna jest próba wprowadzenia zakazu egzaminu ustnego - nawet w takich zawodach, gdzie wymagane jest płynne posługiwanie się językiem polskim.
Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, uważam, że ma szczęście znika skrót myślowy: "Jak się do niczego nie nadajesz, to będziesz uczył dzieci". Teraz, żeby się dostać na studia nauczycielskie trzeba wykazać się określonym kwantum wiedzy.
Mariusz Piekarski: Jeden ze słuchaczy pisze, że przede wszystkim autostrady powinny być płatne w systemie winietowym, czyli proponuje odejście od obecnego systemu, gdzie płacimy za autostradę na bramce różne stawki. To jest dobry pomysł - wrócić do systemu winietowego? Kupujemy winietę za sto złotych - 200 na cały rok - i jeździmy cały rok po wszystkich drogach.
Teraz za późno na tego typu postulaty. Dlatego, że już nasze państwo zainwestowało 5 miliardów w budowę systemu viaTOLL. Trudno byłoby to teraz wyrzucić do kosza. Uważam zresztą, że system winietowy jest niesprawiedliwy. On jest przyjemny dla kieszeni kierowcy, bo czy przejedzie on miesięcznie 300 km, czy 30 tysięcy km - płaci tyle samo. Ale powinniśmy wchodzić w zasadę: użytkownik płaci. Im więcej korzystasz z dróg, tym bardziej zanieczyszczasz środowisko, niszczysz drogę, w związku z tym powinieneś ponosić za to odpowiednie kwoty.
Adam pisze: uważam, że warto byłoby poruszyć wątek związany z niewykorzystaniem w pełni otrzymanych przez Polskę funduszy europejskich na modernizację kolei.
W moim przekonaniu inwestycje kolejowe powinny być pod szczególnym nadzorem premiera. Tutaj trzeba już czarno na białym przedstawić, co jest do uratowania, a co nie.
Kolejna podpowiedź dla premiera: dalsze inwestycje drogowe, ale rezygnacja z formy przetargu polegającej na tym, że wygrywa najtańsza oferta.
No to jest genialna propozycja. Chciałbym, żeby premier przyznał się do błędu, że prawo zamówień publicznych w Polsce źle działa. Bożek w postaci niskich cen doprowadził do patologii na drogach. Zmiana zamówień publicznych - jak najbardziej tak! To podstawowy postulat, co do systemu prawnego związanego z budową infrastruktury w Polsce. Już trudno, co wydarzyło się na drogach, tylko że ta choroba przenosi się w tej chwili na inwestycje kolejowe.
Kolejna propozycja: zbyt duża liczba spółek w PKP, które generują koszty - należy zmienić strukturę PKP.
Nie, nie - żadnego powrotu do molocha państwowego. Tego już się zrobić nie da, zwłaszcza, że przepisy nie pozwalają na to, żeby na przykład łączyć infrastrukturę i przewoźników. To, że to są jakieś setki spółek to jest jakiś mit. PKP, umownie nazywana grupą, to jest tak naprawdę 14 przedsiębiorstw - i tutaj trzeba przyspieszyć proces prywatyzacji.