Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice miast na całym świecie w protestach przeciwko wojnie z Irakiem. Demonstracje odbyły się także w USA. W Waszyngtonie, San Francisco, Filadelfii i kilku innych miastach demonstrujący sparaliżowali ruch. Zgromadzeni przed Białym Domem krzyczeli "nie chcemy krwi za ropę".
W wielu miastach na świecie demonstracje były bardzo gwałtowne. W Stanach Zjednoczonych aresztowano kilkuset demonstrantów, a w Egipcie policja użyła działek wodnych i pałek, by nie dopuścić prawie tysiąca demonstrantów do budynku amerykańskiej ambasady. W Madrycie podczas starć z policją ranne zostały dwie osoby. Do zamieszek doszło także w Manili na Filipinach.
Starciami z policją zakończyła się również antywojenna demonstracja w Paryżu. Centrum Paryża ciągle obstawiają kordony specjalnych jednostek policji w hełmach, z pałkami i tarczami w rękach.
Wszystko zaczęło się od palenia amerykańskich flag i ataku grupy młodzieży na jedną z restauracji McDonalds, która symbolizowała – zdaniem tych młodych ludzi – światową hegemonię Stanów Zjednoczonych. Demonstranci powybijali szyby tej restauracji i wrzucili do środka świece dymne. Klienci wpadli w panikę i – krztusząc się – zaczęli wybiegać na zewnątrz.
Na interweniujących funkcjonariuszy posypały się kamienie i butelki. Specjalne jednostki policji odpowiedziały gazami łzawiącymi, pałkami i działkami wodnymi.
Wciąż nie wiadomo do końca, ile osób zostało rannych.
FOTO: Marek Gładysz RMF Paryż
05:00