Coraz częściej dochodzi do sytuacji, gdy narkomani wymuszają pieniądze, grożąc ludziom, że zarażą ich AIDS. Trzy dni temu katowicki sąd aresztował narkomana, który na dworcu wbił brudną igłę w rękę kobiety, z zemsty za to, że ta nie dała mu pieniędzy. Ostatnio zatrzymano też w Katowicach narkomana, który pokłuł policjanta.
W Warszawie, na początku lutego zatrzymany został narkoman, który okradał dzieci grożąc, że zarazi je AIDS. I choć takich przypadków jest coraz więcej, lekarze nie chcą mówić o "terrorze narkomanów". Według nich, najwięcej osób wciąż zaraża się przez kontakt z krwią w pracy – dotyczy to pielęgniarek, lekarzy i policjanci.
Lekarze przypominają, że kontakt z krwią zarażonego nie oznacza natychmiastowego zachorowania – ryzyko zarażenia wirusem HIV po ukłuciu skażoną igłą ocenia się od 0,1 do 1 procenta. Tą, i tak małą możliwość, można jeszcze zmniejszyć przyjmując leki antywirusowe. Niestety, są one bardzo kosztowne – za kurację trzeba zapłacić około 2000 złotych.
Leki – Retrowir, Kombiwir, Lamiwudyna – należy podać w ciągu najbliższych kilkunastu godzin od momentu zakażenia. Problem tylko w tym, że rzadko który człowiek nosi przy sobie tyle pieniędzy. Większość ludzi nie wie też, że takie leki istnieją, podobnie jak nie wie, gdzie ich szukać. Dlaczego tak się dzieje i dlaczego kasy nie refundują kosztów tego leczenia? Odpowiedzi na te pytania szukała Ministerstwie Zdrowia reporterka RMF, Agnieszka Burzyńska:
Tego typu problemów nie mają Niemcy czy Francuzi. W Niemczech system ubezpieczenia zdrowotnego gwarantuje 100-procentowe dofinansowanie leku. Każdy pacjent płaci jedynie ryczałt – od 3 do 6 euro. Jeszcze lepiej jest we Francji. Tam bowiem, by darmowo uzyskać wspomniane leki, wystarczy udać się na ostry dyżur najbliższego szpitala publicznego. Nie potrzeba więc żadnych pieniędzy ani też lekarskich zaświadczeń o ubezpieczeniu czy też stałych dochodach.
Foto: Archiwum RMF
12:00