Władze Barcelony postanowiły ograniczyć liczbę ulicznych mimów. Ale ci za nic mają zakazy i z pracy nie rezygnują - całymi dniami cierpliwie stoją, a poruszają się tylko wtedy, kiedy ktoś podaruje im pieniążek.
Mimów, żonglerów spotkać można tam, gdzie i dotychczas, a zewsząd rozbrzmiewa muzyka – zapewnia barcelońska korespondentka RMF. Najwyraźniej nikt nie przejął się decyzją radnych.
Dla mnie to szukanie tematu zastępczego. Nie zamierzam zrezygnować z tego, co robię. Sam będę decydował gdzie i dla kogo wystąpię. Myślę, ze czas zająć się prawdziwymi problemami - mówi jeden z mimów.
Uliczni artyści twierdzą, że jeśli trzeba, będą okupować barceloński ratusz.