Prom kosmiczny Atlantis wylądował wczoraj w bazie Edwards w Kalifornii. Tym samym zakończyła się jedna z najważniejszych misji dla budowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Lądowanie zostało opóźnione o dwa dni z powodu złej pogody. Jednak w końcu odbyło się ono bez zakłóceń. Lądowanie wahadłowca nie przypomina lądowania normalnego samolotu, nie ma możliwości drugiego podejścia. Jeśli prom zejdzie z orbity, a schodzi bardzo szybko, musi wylądować za pierwszym razem. Dlatego warunki pogodowe, zachmurzenie, opady, a przede wszystkim podmuchy bocznego wiatru są tak niebezpieczne. Atlantis po dwóch dniach oczekiwania na poprawę warunków pogodowych na Florydzie został skierowany do Kalifornii. NASA nie lubi tam lądować, gdyż przewiezienie promu z powrotem na Florydę zajmuje ponad tydzień i kosztuje dodatkowo około 700 tysięcy dolarów. Nie było jednak innego wyjścia. Paliwa i zapasów wystarczyłoby astronautom jeszcze na dobę, najwyżej dwie. Oczywiście może to nieco opóźnić kolejne misje Atlantisa. Program lotów do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest bowiem bardzo napięty.
Zadaniem załogi Atlantisa było dostarczenie na Międzynarodową Stację Kosmiczną modułu z laboratorium Destiny wartego miliard czterysta tysięcy dolarów. Kolejna misja wahadłowca jest zaplanowana na początek czerwca. Jednak już w marcu w kosmos poleci drugi z amerykańskich promów - Discovery.
Foto EPA
04:15