Policja nie miała wyboru i musiała we wtorkowej akcji na warszawskim Ursynowie użyć broni – mówi szef stołecznych stróżów prawa. Zatrzymano kolejnych bandytów, związanych z ubiegłoroczną strzelaniną w Parolach. Od kul przestępców zginął wtedy policjant.

REKLAMA

Do strzelaniny gangsterów z policją doszło we wtorek wieczorem przy parkingu jednego z hipermarketów w Warszawie. Zginął jeden z bandytów, którzy otworzyli ogień do funkcjonariuszy. Drugi zmarł w szpitalu. Trzech mężczyzn zatrzymano. Wszyscy byli zamieszani w strzelaninę w podwarszawskich Parolach w ubiegłym roku.

Akcja na Ursynowie to pierwsza większa operacja policyjna po wprowadzeniu zmian prawie, dających policji więcej swobody w użyciu broni palnej. Zaraz po strzelaninie pojawiły się głosy krytyki wobec policjantów, że zdecydowali się strzelać w miejscu ruchliwym - na parkingu przy hipermarkecie. Posłuchaj relacji warszawskiego reportera RMF Romana Osicy:

Do strzelaniny w podwarszawskich Parolach doszło w drugiej połowie marca zeszłego roku. Policja odnalazła tam skradzionego TIR-a. W czasie inwentaryzacji - wartych około miliona złotych - telewizorów, kilkunastu uzbrojonych gangsterów napadło na pięciu policjantów. Śmiertelnie postrzelony został aspirant Mirosław Żak, naczelnik sekcji kryminalnej komendy w Piasecznie.

W związku z zabójstwem policjanta w Parolach w aresztach siedzą już 23 osoby. Ale to nie koniec zatrzymań. Na wolności jest jeszcze pięciu bandytów, w tym domniemany zabójca policjanta Jerzy Brodowski ps. "Szuryga".

foto Archiwum RMF

08:50