W Sulejówku pod Warszawą dwa psy: wilczur i bernardyn pogryzły 14-latka. Chłopiec przebywa w szpitalu na obserwacji, jego życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo. Właściciel psów został przesłuchany. Jak się okazuje był już karany grzywną za brak nadzoru nad zwierzętami.
Do zdarzenia doszło o zmroku. Grupka dzieci chciała wejść na teren jednej z posesji, na której bawili się ich rówieśnicy. Kiedy otworzył furtkę, nadbiegły psy i zaatakowały chłopca. 14-latek nie zdążył uciec. Na szczęście, gruba, zimowa kurtka uchroniła go przed poważniejszymi obrażeniami.
To już czwarty przypadek w ostatnich tygodniach, gdy agresywne psy zaatakowały dzieci. Dwa z nich - w Redzie koło Gdyni i Sarbinowie na Pomorzu - zakończyły się śmiercią.
5 listopada 7-letnia dziewczynka została rozszarpana przez psy w Redzie w woj. pomorskim. Trzy rottweilery zaatakowały ją, gdy weszła na sąsiednią posesję, gdzie przebywała jej pijana matka. Wezwany na miejsce lekarz nie mógł już pomóc dziewczynce.
W niecałe dwa tygodnie później 5-letnia dziewczynka została śmiertelnie pogryziona przez psa we wsi Sarbinowo pod Myśliborzem w woj. zachodniopomorskim. Do wypadku doszło kilkadziesiąt metrów od rodzinnego domu dziewczynki. Dziecko wyszło na podwórko, by się pobawić.
Foto: Archiwum RMF
23:10